Mieszko I i Bolesław Chrobry, biskup Jordan i cesarz Otton wraz z resztą osiemdziesięcioosobowego zespołu młodych aktorów, śpiewaków i tancerzy zabrali kołobrzeżan w niezwykłą podróż do początków państwa Polskiego.
Osią przestawienia, które przygotowali uczniowie i absolwenci kołobrzeskiego Gimnazjum nr 1 były słowa hymnu Jubileuszu 1050-lecia Chrztu Polski.
- Gdzie chrzest, tam nadzieja, tam droga zbawienia, przez wiarę, w miłości, ku pełni radości - śpiewali na finał razem z publicznością, która zajęła wszystkie miejsca w sali Regionalnego Centrum Kultury. Nie dla wszystkich starczyło biletów na wieczorne przedstawienie, bo zespół „Jedyneczka” zdążył sobie wyrobić dobra markę wśród publiczności.
Tym razem widzowie także się nie zawiedli. Pełne tańca i śpiewu przedstawienie podbiło ich serca, czemu dali wyraz długą owacją na stojąco.
- Nasza szkoła nosi imię Bolesława Chrobrego, więc na jubileusz 70-lecia przygotowywaliśmy już pierwszą część przedstawienia, tę historyczną. Ale pomyśleliśmy, że warto byłoby to rozszerzyć i przypomnieć, że 1050 lat temu zdarzyło się niezwykle ważnego - mówi Małgorzata Błachowiak, pomysłodawczyni, reżyser i scenarzysta przedstawienia, a na co dzień katechetka w Gimnazjum nr 1.
- To był poważny krok, nie tylko religijny, ale też polityczny, którego konsekwencje trwają do dzisiaj. Chrzest wszczepił nas w wczesna cywilizację europejską. Dzięki niemu staliśmy się państwem poważanym, traktowanym na serio na ówczesnej arenie politycznej. Ale chcieliśmy zwrócić uwagę na fundamentalne prawdy wiary, które kształtowały Polskę przez kolejne 1000 lat – dodaje Karol Adamuszek, który wcielił się w rolę biskupa Jordana. Absolwent kołobrzeskiego gimnazjum, a dzisiaj pracownik Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, nie ukrywa, że było to również dla niego osobiście wielkie przeżycie.
- Pisałem pracę licencjacką poświęconą biskupstwu kołobrzeskiemu w roku 1000 i biskupowi Rainbernowi. Mogłem więc na chwilę przenieść się do czasów, które leżą w sferze moich zainteresowań historycznych, a bycie biskupem Jordanem to niesamowite uczucie - dodaje ze śmiechem.
Małgorzacie Błachowiak zależało na tym, by przedstawienie nie zatrzymało się wyłącznie na warstwie historycznej, ale odsyłało widzów do ich teraźniejszości.
- Nie wiemy, czy, gdyby Mieszko nie zdecydował się przyjąć chrztu, jego państwo by przetrwało, a więc nie wiemy, czy istniałaby dzisiaj Polska. Warto się nad tym zastanowić. Ale także zastanowić się nad własnym chrztem i wynikającymi z niego zobowiązaniami. Chcieliśmy podpowiedzieć, że warto żyć tak, by mieć w sobie wiarę, nadzieję i miłość - dodaje.