Pojezierze Drawskie nie zamierza być gorsze od Dolnego Śląska: ma swój „złoty pociąg”. Wrak niemieckiej łodzi podwodnej podgrzewa emocje pasjonatów historii i rozpala nadzieję na turystyczny sukces. Na znalazcę zaś czekają pieniądze do wzięcia.
Pula pieniędzy dla eksploratorów, którym uda się odnaleźć U-Boota wzrosła w ubiegłym tygodniu do 30 tys., ale swój udział finansowy w akcji „Jezioro Tajemnic” już zapowiadają kolejne firmy. Niewykluczone, że do rozpoczęcia sezonu letniego uda się uzbierać 100 tys. zł nagrody.
Wszystko za sprawą śledztwa eksploracyjno-historycznego, które ogłosił starosta powiatu drawskiego.
- Spoczywający na dnie jeziora Drawsko U-Boot to jedna z miejskich legend, która wśród mieszkańców uchodzi za pewnik. Ludzie nie pytają, „czy w jeziorze są U-Booty”, tylko „kiedy będziemy je wyciągać” - wyjaśnia Stanisław Kuczyński.
Skąd miałyby się wziąć w akwenie? W okolicy Czaplinka od dziesięcioleci krążą pogłoski o tym, że w budynku dzisiejszego liceum, nad jeziorem przy ulicy Parkowej, znajdowała się baza szkoleniowa oficerów niemieckiej marynarki wojennej z okresu II wojny światowej i można by je między miejskie legendy włożyć, gdyby nie znalezisko jednej z amatorskich grup eksploracyjnych: guzik od płaszcza marynarza Kriegsmarine.
Znalezisko rozgrzało wyobraźnię poszukiwaczy i lokalnych pasjonatów historii, co postanowili wykorzystać inicjatorzy akcji „Jezioro Tajemnic”.
- To zaproszenie dla historyków, badaczy i eksploratorów, by zająć się akwenem, który nigdy dotąd nie został dokładnie przebadany, co wcale nie dziwi zważywszy na to, że mówimy o jednym z największych jezior w Polsce - zauważa starosta Kuczyński. Jezioro Drawsko to 1800 ha, 80 km linii brzegowej i głębiny sięgające nawet powyżej 80 m!
Jezioro Drawsko to 1800 ha, na których mogą kryć się skarby nie tylko z II wojny światowej Karolina Pawłowska /Foto Gość O tym, że to prawdziwe jezioro tajemnic nie trzeba przekonywać Łukasza Ogińskiego i Patricka Krzemienia z Bazy Nurkowej OCTO w Czaplinku, którzy od dekady eksplorują akwen. Przyznają, że jezioro kryje wiele ciekawostek, choć niekoniecznie musi być to poniemiecka łódź podwodna. Ale jej istnienia nie wykluczają.
- Najczęściej nurkujemy do granicy 40 m. Głębsze zejścia wymagają poważniejszego wsparcia technicznego, logistyki i zasadności przedsięwzięcia - mówi Łukasz Ogiński.
Jednak zachęceni akcją podjęli się na początku roku badań sonarowych.
- Jezioro jest bardzo zróżnicowane geologicznie. Są pokłady kredy, są iły, ale są i osady denne sięgające do 15 m miąszości, w którym można schować prawie wszystko, łącznie z U-Bootem i nie jest to widoczne na ekranie zwykłego sonaru -wyjaśniają.
- Pierwsze badania odbywały się bez sonaru bocznego. Mamy kilka pozycji, które zaznaczają obiekty wyraźnie wystające poza dno. Chcemy je ponownie przeskanować z sonarem bocznym. Jeśli uda się do tego dołączyć jeszcze trzeci przetwornik, który pozwoli uzyskać efekt 3D będziemy mogli powiedzieć, co konkretnie znaleźliśmy. Ale nie mniej budzi to nasze ogromne zainteresowanie, bo to wysoce nienaturalne, niemałe kształty, wystające do 5 m ponad dno - dodaje Patrick Krzemień.
Majowy długi weekend to dla amatorów nurkowania początek sezonu. Instruktorzy z Czaplinka nie zauważają wprawdzie jeszcze podwyższonego zainteresowania zatopionymi skarbami jeziora, ale nie wykluczają, że w lecie liczba poszukiwaczy wzrośnie. Konkurencji w postaci domorosłych nurków raczej się nie boją.
- Szukanie U-Boota nie jest takie łatwe. Nie da się w kąpielówkach i z fajką do nurkowania kupioną w markecie zejść na 40 m i głębiej. Nie obawiamy się więc, że tłumy zaanektują całe jezioro. Natomiast, gdyby ludzie znający się na rzeczy zainteresowali się tematem, byłby to plus. Jezioro jest tak duże, że dla Czy w budynku dzisiejszego liceum w Czaplinku działała tajna baza szkoleniowa Kriegsmarine? Karolina Pawłowska /Foto Gość wszystkich eksploratorów starczy miejsca. Wydobycie wraku jednak wcale nie będzie takie proste, także ze względów prawnych - mówi Łukasz Ogiński.
Potwierdzenie legendy o zatopionym U-Boocie byłoby ogromną szansą dla liczącego 58 tys. mieszkańców powiatu. Stanisław Kuczyński nie ukrywa, że pokłada w całej akcji wielkie nadzieje.
- Zderzamy się z tym, że powiat ma bardzo duże możliwości turystyczne, które są niewykorzystywane. Turyści przejeżdżają przez nasze tereny tranzytem, nie bardzo potrafimy zatrzymać u siebie tych, którzy jadą z południa na północ i odwrotnie. Jezioro Drawskie to tylko jedno z jezior znajdujących się na terenie powiatu, ale może stać się logotypem regionu. Samo „Jezioro Tajemnic” zaś ma szansę stać się marką, która firmować będzie rozmaite działania historyczne, eksploracyjne, przyrodnicze - zauważa starosta i dodaje, powiat oferuje nie tylko zagadkę U-Boota, ale ma i inne sekrety: od prasłowiańskich osad, przez przemytników Szlaku Solnego i skarby templariuszy, do potwora z jeziora włącznie.
Więcej o sekretach jeziora Drawsko i innych niż wyłącznie sensacyjne aspektach akcji „Jezioro Tajemnic” w jednym z kolejnych wydań papierowych „Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego”.