Wbrew pozorom, jest to możliwe nawet na rowerze. - Jestem osobą niepełnosprawną. Mam problemy z lewą nogą. Pedałuję tylko prawą, a lewa wisi bezwładnie - mówi Jacek Chudziński, uczestnik pielgrzymki rowerowej do Częstochowy, która wyruszyła 1 lipca z Góry Chełmskiej i ze Słupska.
- Wyrzućcie zegarki i telefony. Niech nic nam nie przypomina o upływającym czasie. Pielgrzymka to bowiem czas, który należy do Boga - powiedział do uczestników pielgrzymki ks. Tomasz Roda, jej kierownik, który przewodniczył Mszy św. w sanktuarium na Górze Chełmskiej.
Na tegoroczną pielgrzymkę zapisało się prawie 170 osób. Kolejne dołączą po drodze. Uczestnicy spędzą w siodełku 8 dni. Przejadą prawie 600 km. 8 lipca zameldują się na Jasnej Górze.
1 lipca dwie największe grupy wyruszyły w strugach deszczu z Góry Chełmskiej i ze Słupska. Spotkają się w Gwdzie Wielkiej. Następnego dnia udadzą się do Skrzatusza, dokąd dojadą kolejne, mniejsze grupy. Wszyscy razem 3 lipca, po uroczystej Mszy św. pod przewodnictwem biskupa, wyruszą w kierunku Częstochowy.
Większość uczestników ma powyżej 40 lat. Jest kilka osób reprezentujących młodzież. Najstarszy uczestnik ma 74 lata.
- Hasłem tegorocznej pielgrzymki są słowa: "Idźcie i głoście". Konferencje przygotował o. Marek Kruszyński, jezuita. W tym roku wyjątkowo zaczynamy pielgrzymowanie od Góry Chełmskiej. Następnie jedziemy przez Górę Polanowską do Skrzatusza. Odwiedzając miejsca kultu maryjnego w naszej diecezji, chcemy podkreślić jubileusz 100. rocznicy objawień w Fatimie - mówi ks. Roda.
Jak mówią zaprawieni w bojach pątnicy, pielgrzymowanie na rowerze - wbrew pozorom - nie jest aż tak bardzo męczące. - Pielgrzymka rowerowa jest wysiłkiem dla tych, którzy nie jeżdżą na co dzień. Tempo, jakie tutaj narzucamy, czyli 15 km/h, nie jest jakoś szczególnie szybkie. Jest raczej żółwie - śmieje się Andrzej Jeżewski, 65-latek z Koszalina, który na rowerze jeździ praktycznie przez cały rok.
- Nieważne, czy jest deszcz, czy śnieg, czy świeci słońce. Każda pora jest dobra na rower - mówi A. Jeżewski, który tryska energią, mimo że pierwszy dzień pielgrzymowania wita uczestników dość niską temperaturą i deszczem.
W pielgrzymce rowerowej z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej biorą udział osoby także z innych części Polski.
Urszula Szczepaniak pochodzi spod Częstochowy. - Pielgrzymowanie z Koszalina jest dla mnie trochę powrotem do domu. Może dlatego jest mi łatwiej. Ten sposób pielgrzymowania bardzo mi odpowiada. Kiedyś chodziłam pieszo, ale z czasem przesiadłam się na rower. Rower to doskonałe antidotum na stresy w pracy i w ogóle w życiu. Pielgrzymka rowerowa łączy dwa w jednym. Jest na niej trochę modlitwy i pedałowania jednocześnie. A zatem wpływa ona pozytywnie na ducha i na ciało. Jadę już trzeci raz - mówi kobieta.
- Nie ma znaczenia, w jakiej grupie się jedzie. Jedziemy do naszej Matki, aby zawierzyć Jej wszystkie nasze sprawy. Na pielgrzymce nie zawsze jest wygodnie. Ale wiemy, na co się piszemy. Dla mnie to wspaniały czas i zawsze czekam na dzień wyjazdu. Piękne jest to wspólne pielgrzymowanie, radość, która tutaj panuje, wzajemne pomaganie sobie na trasie - opowiada Danuta Karbowska z Łobza.
Okazuje się także, że bardzo często największe przeszkody w pielgrzymowaniu powstają w głowie i w sercu. Można wiele przezwyciężyć, jeśli ktoś ma wolę walki.
- Jestem osobą niepełnosprawną od 5 lat. Mam problemy z lewą nogą. Pedałuję tylko prawą, a lewa wisi bezwładnie. Całe życie jeździłem na rowerze i nie chciałem z tym kończyć. Nie mam obaw. Znam swoje możliwości, jeśli nie zawiedzie rower, to ja powinienem wytrzymać. Wszystko jest do pokonania - podkreąla Jacek Chudziński spod Bydgoszczy. Mężczyzna nie ukrywa, że jedzie też prosić o powrót do zdrowia.