Setki kilogramów produktów i niezliczona liczba uśmiechów na twarzach - tak można podsumować spotkanie wigilijne zorganizowane przez Caritas parafii św. Jacka w Słupsku.
Około tysiąca osób znów zasiadło do odświętnie zastawionych stołów w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Słupsku. Już po raz 12. grupa ludzi dobrej woli z Lidią Matuszewską na czele sprawiła, że na twarzach potrzebujących nie zabrakło uśmiechu.
Choć słowo "potrzebujący" w przypadku tego spotkania pojawia się coraz rzadziej. - Przez te lata znacznie zmienił się profil naszych spotkań. Kiedy zaczynaliśmy, przychodziło nawet 3,5 tys. osób. I to głównie takich, których naprawdę nie było stać na przygotowanie świąt Bożego Narodzenia. Teraz to głównie osoby samotne i starsze - wyjaśnia Lidia Matuszewska. Kiedy pada pytanie o początki, odpowiada, że była po operacjach onkologicznych. - Pomyślałam, że skoro Bóg nie chce mnie jeszcze tam, u góry, to muszę coś zrobić tu, na ziemi - uśmiecha się wyraźnie wzruszona szefowa parafialnej Caritas.
Wśród gości wigilijnego spotkania jest dwójka 80-latków spod Smołdzina. Przyjeżdżają od lat, bo, jak mówią, to dla nich możliwość spotkania z innymi ludźmi przy świątecznym stole. Takich osób jest tu więcej - starsi, schorowani, tacy, których najbliżsi wybrali zarobkową emigrację. Nie chcą świętować w pojedynkę, dlatego odwiedzają mury Słupskiego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego.
- Tu buduje się wspólnota. Taka, jak przy wigilijnym stole. I to jest wspaniały moment, kwintesencja tego spotkania - mówi k. Józef Domińczak, proboszcz parafii św. Jacka w Słupsku, który pobłogosławił zgromadzonych.
Na stole potraw bez liku. Gorący barszcz ukraiński i bigos serwowany przez wolontariuszy to dopiero początek. Do tego mnóstwo wędlin, wędzone łososie, śledzie przygotowane na kilka sposobów. No i ciasta, których nie zabrakło. - Wczoraj siedzieliśmy do 21.00, bo musieliśmy przygotować ryby, które jeszcze ciepłe przyjechały z przetwórni - mówi zmęczona, ale uśmiechnięta Lidia Matuszewska.
Uśmiechów na twarzy nie zabrakło także wśród najmłodszych. Po ciepłym posiłku odwiedził ich Święty Mikołaj. - Są słodycze i owoce - mówi czterolatek zaglądający do ciężkiej reklamówki. Bo i na tym polu darczyńcy nie zawiedli. - Dostaliśmy ponad 200 kilogramów pomarańczy. Mało tego, osadzeni w Areszcie Śledczym w Ustce oraz pracownicy słupskiego ratusza zorganizowali zbiórkę słodyczy. To wszystko znalazło się w paczkach dla najmłodszych. Tych jednak było w tym roku zdecydowanie mniej. W trakcie poprzednich spotkań wigilijnych organizatorzy przygotowywali około 300 prezentów dla dzieci. W tym roku tylko 150.
- 500 Plus zrobiło swoje. Ale my i tak nie próżnujemy. Działamy dalej, póki choć jedna osoba chce być tutaj na "naszej słupskiej Wigilii" - dodaje szefowa Caritas parafii św. Jacka.