Poniemieckie bunkry po zachodniej stronie miasta już niebawem staną się atrakcją turystyczną regionu. Dzięki historykom zapaleńcom fortyfikacje odzyskały dawny blask.
Grochówka z kuchni polowej
Amatorzy historii nie mogą mieć powodów do narzekań. Poza odrestaurowanymi działobitniami są ogródek artyleryjski, strzelnica i kuchnia polowa, w której serwowana jest pyszna żołnierska grochówka. – Przyrządzamy ją według oryginalnego przepisu armii niemieckiej – podkreśla Marcin Barnowski. Przemysław Nycz oprowadza po bunkrach kolejną już grupę turystów głodnych historycznej wiedzy. – Bateria przeciwlotnicza składała się z 4 dział kalibru 105 mm – wyjaśnia. – Każde z nich ważyło ponad 10 ton. Działo mogło zestrzelić samolot z odległości nawet 12 km. Wraz z przewodnikiem wchodzimy do jednego z bunkrów. Mijamy pozostałości pancernych drzwi jak do bankowego skarbca. Robi się coraz zimniej, w środku jest nie więcej niż 12 stopni Celsjusza. Dyskretny półmrok, w korytarzach charakterystycznie syczą lampy. – Tu była kuchnia, dalej sypialnie, a tu pomieszczenie dowódcy, w którym znajdował się sejf ze ściśle tajnymi dokumentami – pokazuje Przemysław Nycz.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się