Nowy numer 23/2023 Archiwum

Lekcja patriotyzmu

W styczniu Rada Krajowa „Wspólnoty Polskiej” zdecydowała o likwidacji koszalińskiego oddziału stowarzyszenia. To brzmiało jak wyrok także dla letniej imprezy. A jednak się odbyła.

Polonijne Lato od ponad 40 lat gości w Koszalinie. W tym czasie do miasta przyjechało ponad 20 tys. rodaków z całego świata. Decyzja o zakończeniu działalności była dla organizatorów i uczestników ogromnym zaskoczeniem. To dopiero początek – Było trochę zawirowań, ale szczęśliwie impreza mogła się odbyć i w tym roku – mówi prof. Przemysław Pałka, dyrektor artystyczny Polonijnego Lata. W maju tego roku powstało Koszalińskie Koło Terytorialne Oddziału Zachodniopomorskiego „Wspólnoty Polskiej”, nad którym pieczę przejęła senator Grażyna Anna Sztark. – Dzięki temu mogliśmy kontynuować Polonijne Lato – dodaje prof. Pałka.

Bo właśnie kontynuacja jest najważniejsza. – Prowadzone są przecież zajęcia w ramach Studium Dyrygentów i nie wyobrażam sobie, żeby słuchacze nie mogli ukończyć nauki – wyjaśnia dyrektor. Choć czasu mieli niewiele, bo nabór ogłoszony został na początku czerwca i trwał tylko tydzień, zgłosiło się ponad 20 osób. – Zazwyczaj rekrutacja trwała 9 miesięcy, ale i tak jesteśmy zadowoleni z jej efektów – mówi Paweł Mielcarek, pełnomocnik organizatora ds. koordynacji Polonijnego Lata. Słuchacze, jak co roku, zaczęli zjeżdżać do Koszalina, żeby w murach bursy międzyszkolnej intensywnie ćwiczyć od rana do nocy. Była nauka dyrygowania oraz aranżacji. – Słuchacze uczyli się także rozpisywania utworów na poszczególne głosy oraz ćwiczyli emisję głosu – zbiorową i indywidualną. Wieczorami pracowali nad programem koncertowym. Były to bardzo intensywne dni – dodaje pan Paweł. I chociaż impreza była skromniejsza, to dla melomanów była to prawdziwa uczta. Wielogodzinne próby zakończyło pięć koncertów, które muzycy dali w różnych miastach naszej diecezji. Chór to nie obciach W Białogardzie od kilku lat działa Chór Kameralny Bel Canto. Kierownikiem i dyrygentem jest Paweł Mielcarek. – Chór to przede wszystkim mieszkańcy miasta. Chociaż mamy też panią, która dojeżdża z Dygowa – mówi. Chórzyści ćwiczą dwa razy w tygodniu, a obecnie przygotowują się do nagrania płyty. Od września rozpocznie się nabór i będą potrzebne męskie głosy. Bel Canto jest chórem miejskim. Repertuar mają różnorodny. – W Polsce brakuje świeckiej muzyki współczesnej opracowanej na chóry. Jedyne, co mamy, to muzyka sakralna i ludowa. Jeżeli chcemy „śpiewać rozrywkę”, musimy sięgać do współczesnych kompozytorów, którzy dopiero tworzą swoje utwory, lub zaczerpnąć z kompozycji zagranicznych – wyjaśnia pan Paweł. To ich jednak nie zraża i kontynuują swoją działalność. – Chór to nie obciach, ale trzeba się zasłuchać. Wtedy człowiek zaczyna mieć pojęcie, jak bogaty jest muzyczny skarbiec, i docenia możliwość pracy nad poszczególnymi utworami – mówi Piotr Haik, młody chórzysta. Chłopak nie uważa również, że muzyka chóralna umiera. – Przeciwnie, jest zainteresowanie takim śpiewaniem, bo jest to dużo bardziej rozwijające. Podział na głosy i to, co można zrobić w grupie, jest bardziej satysfakcjonujące. Śpiewając samemu, skupiamy się tylko na pewnych dziedzinach, w chórze trzeba dostosować swój styl śpiewania i siebie do grupy, a poza tym nadążać za dyrygentem – dodaje z uśmiechem. Bel Canto wsparło Polonijne Lato w czasie koncertu w białogardzkim kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wystąpili u boku chóru Ojczyzna, złożonego ze słuchaczy Studium Dyrygentów Chórów Polonijnych, i ćwiczebnego chóru Repetito oraz polonijnego chóru Społem z Mińska, który wśród publiczności wzbudził najwięcej emocji. – Niesamowite przeżycie, dziękuję wam bardzo, to była dla mnie wspaniała lekcja patriotyzmu – powiedziała na zakończenie koncertu Małgorzata Stachowiak, wiceburmistrz miasta. Łączy ich muzyka Muzycy ze Społem na koszaliński festiwal przyjechali po raz drugi. Chętnie wracają do swoich korzeni. Chór działa już prawie od 10 lat. Brakuje im tylko miejsca, w którym mogliby ćwiczyć – Polskiego Domu. Próby odbywają się albo w kościele, przy którym śpiewają, albo na uniwersytecie, gdzie wykłada kierownik i dyrygent chóru, Aleksander Szugajew. – Rozmawialiśmy już w tej sprawie z ambasadorem i konsulem generalnym RP i mamy nadzieję, że sytuacja się zmieni. Bo na Białorusi jest bardzo dużo Polonii, dla której śpiewamy i chcielibyśmy się dla niej doskonalić – wyjaśnia pan Aleksander. W ich repertuarze znajdują się kompozycje sakralne, rozrywkowe i ludowe. Chór Społem to ponad 40 osób, w większości mających polskie korzenie. – Ale są też Białorusini, którzy zakochali się w naszej polskiej muzyce i języku – dodaje dyrygent. Po zakończonym koncercie muzycy mieli jeszcze chwilę na rozmowy w Centrum Kultury i Spotkań Europejskich. Chór Społem wykorzystał ten czas na podziękowania, dając krótki koncert. Bo muzyka łączy. – Jeżeli mielibyśmy się uczyć patriotyzmu i miłości do ojczyzny, to nie z książek, ale patrząc na Polonię mieszkającą za granicą. Kiedy wracają do kraju, w którym mają korzenie, widać po ich zachowaniu, że oni Polskę szanują bardziej niż czasami my, tutaj mieszkający – mówi pan Paweł.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast