Członkowie koszalińskiego Duszpasterstwa Akademickiego na kilka godzin opanowali dziś autobusy MZK. Reakcje były różne.
Pasażer wsiadający przez przednie drzwi po wzięciu ulotki komentuje: "rozdają obrazki, pewnie zaraz przejdą się z tacą". Wielu ludzi reaguje z dużą dozą życzliwości, ale jednak podążając w tym samym kierunku; nie chcąc wziąć ulotki ani krówki wymawiają się, zapewniając: "ale ja już dałem", "nie mam nic przy sobie".
Taka reakcja powoduje lekki uśmiech i wprawia studentów w konsternację.
- Po zapewnieniu, że na nic nie zbieramy, ludzie chętnie brali ulotki i cukierki. Pokutują jednak stereotypy, że Kościół to tylko zbiera pieniądze. Trzeba więc wychodzić do ludzi z takimi akcjami, a nie tylko ciągle zbierać - zauważa Karolina Dobrzyńska, która skończyła już studia inżynierskie.
Większość pasażerów reagowała pozytywnie. - Bardzo dobra akcja, trzeba szukać ludzi. Wielu dziś uważa, że Kościół to nic dobrego. Muszę przyznać, że byłam miło zaskoczona. Myślę, że wielu ludzi też tak to odbierze - dzieli się pani Asia, która z synem Dawidem jedzie w stronę galerii handlowej.
Z tyłu autobusu siedzi 17-letnia dziewczyna. Marcelina jednoznacznie deklaruje się jako niewierząca. Z zainteresowaniem bierze jednak ulotkę. - Nie mam nic przeciwko. Są tacy, którzy chcą porozmawiać o życiu, o tym, co ich boli czy nawet o Bogu. Nie przeszkadza mi to, że ktoś wchodzi do autobusu i mi coś daje. To, że dostaję ulotkę nie oznacza, że muszę gdzieś pójść, czy się z czymś zgodzić. Mogę ją przeczytać albo wyrzucić, a może dowiem się czegoś ciekawego. A poza tym jest krówka - mówi z uśmiechem dziewczyna.
Jak przyznają sami studenci, akcja okazała się trafionym pomysłem. Jednak pojawił się pewien problem. Choć myśl Jana Pawła II nawiązywała do dialogu, to krówka była jednak elementem zdecydowanie "anty-dialogowym". Kto wziął cukierka do ust, przynajmniej przez chwilę nie mógł powiedzieć ani słowa.
Studenci z koszalińskiego DA już myślą o kolejnej akcji.