Bp Edward Dajczak za pośrednictwem "Gościa Niedzielnego" podzielił się swoją refleksją nad treścią Uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego.
Myślę, że Wszystkich Świętych to piękny dzień żniw Kościoła. To święto najlepszych plonów życia Kościoła, które widoczne są w osobach konkretnych świętych.
W naszej rzeczywistości ten dzień jest przeżywany na cmentarzu, jest jakby połączony z Dniem Zadusznym. To połączenie ma pewien plus. Kiedy bowiem staje się nad grobem kogoś bliskiego, można doświadczyć dwóch rzeczy. Z jednej strony wspominamy tych, którzy szli przed nami, którzy zostawili w nas cząstkę swojego życia. To ważne, ponieważ w dzisiejszej kulturze masowej próbuje się nas przekonać, że można być dobrym drzewem bez korzeni. To absurd, który dla wielu staje się stylem życia. Niestety w życiu bez korzeni wystarczy mały podmuch, żeby wszystko się zawaliło. Więc ta poważna zaduma nad przeszłością ma wielkie znaczenie.
Ale ta zaduma, mimo że poważna, może być jednak spokojna i pełna nadziei, bo jest jeszcze ta druga strona, czyli perspektywa nieba, o której przypominają nam właśnie święci, którzy już są w domu Ojca.
To dobra perspektywa dla naszego odwiedzania grobów. Widzimy, że dobre życie, że przyjęcie miłości, którą najpierw Bóg nam ofiaruje, owocuje zawsze zwycięstwem, niebem.
Mamy zawsze tę perspektywę, dla której grób jest tylko bolesnym przejściem. Otwiera się droga nadziei i światła. Odejście kogoś bliskiego, nawet gdy powoduje, że pociekną nam łzy, nie jest odejściem ostatecznym. Jest tęsknotą, która prowadzi nas do domu Ojca.
Dzięki temu także nasze życie nie jest tylko bezsensownym zlepkiem przypadków, drogą prowadzącą donikąd. Nawet wtedy, kiedy ta życiowa droga jest pełna cierpienia i bólu, to jednak perspektywa nieba sprawia, że wiemy skąd i dokąd idziemy.
Zatem przenikanie się tych dwóch światów: z jednej strony przeszłość, korzenie, a z drugiej perspektywa nieba, to właśnie treść tych dwóch szczególnych dni.