W Koszalinie świętowano Dzień Pioniera. Po raz pierwszy z nową datą i w niecodzienny sposób.
Zgodnie z niedawną decyzją miejskich radnych, święto pierwszych mieszkańców polskiego Koszalina obchodzone będzie 10 maja, a nie - jak dotychczas - 4 marca. W ten sposób postanowiono oddać także hołd pierwszej, półtysięcznej grupie osadników z Gniezna, która 10 maja 1945 r. przyjechała do zdobytego miasta.
Rocznicę tę postanowili uczcić także członkowie grup rekonstrukcyjnych z regionu, przygotowując na ten dzień widowisko historyczne. W opracowanej z dużym rozmachem inscenizacji udział wzięło ponad 70 aktorów. Nie zabrakło scen, które przybliżały licznie przybyłym na dworzec koszalińskiej kolejki wąskotorowej widzom klimat pierwszych powojennych dni w mieście. Byli wycofujący się żołnierze niemieccy, zwycięscy czerwonoarmiści oraz ułani z 1. Warszawskiej Dywizji Kawalerii, którzy - jako jedni z pierwszych przedstawicieli Wojska Polskiego - pojawili się w Koszalinie po zakończeniu II wojny światowej. Najważniejsi jednak byli osadnicy, ci, którzy przyjechali z Gniezna, żeby organizować polski Koszalin.
- Już w ubiegłym roku zastanawialiśmy się nad podobną inscenizacją. Zaczęły nas dochodzić głosy, że miłośnicy historii widzą przeszłość tylko przez pryzmat wojen. Dlatego zależało nam, żeby tym razem pokazać coś innego: początki polskiego Koszalina po 1945 r., wypędzenie Niemców, zdobycie miasta, przyjazd pierwszych osadników - mówi Zbigniew Izraelski, prezes Bałtyckiego Stowarzyszenia Miłośników Historii „Perun”, odpowiadający za całość przedsięwzięcia.
- To nie był przypadek, że właśnie gnieźniacy przyjechali pierwsi. W czasach pruskich w Koszalinie tworzony był 49. regiment piechoty, który został następnie skierowany do Gniezna. Natomiast w Gnieźnie formowana jednostka skierowana została do Kołobrzegu i Koszalina. Stacjonujący więc tutaj pruski 54. regiment piechoty w dużej części składał się z Polaków z Wielkopolski, właśnie z Gniezna. Można nawet snuć przypuszczenia, że dla wielu gnieźniaków Koszalin i Kołobrzeg nie były wcale obcymi miastami, bo odbywali tutaj służbę w pruskim wojsku. Być może właśnie to zainspirowało Gniezno do objęcia patronatu nad zagospodarowaniem miasta - zauważa dr Wojciech Grobelski, historyk wojskowości, a zarazem jeden z rekonstruktorów.
Wśród ludności cywilnej, która wysiadła z wagonów na koszalińskim dworcu, byli także duchowni - o. Nikodem Szałankiewicz i o. Antoni Książek. - Wprawdzie nie przyjechali oni tym pierwszym transportem, ale pomyśleliśmy, że warto zaznaczyć niebagatelną rolę oo. franciszkanów, którzy już w tych pierwszych miesiącach zajęli się organizowaniem w polskim Koszalinie posługi duszpasterskiej - zauważa Rafał Semołonik, koszaliński rekonstruktor, który tym razem, zamiast munduru, przywdział franciszkański habit.
Pierwsza grupa franciszkanów przyjechała do Koszalina 25 maja 1945 r. - Warto powiedzieć, że zakonnicy zapewniali opiekę duszpasterską nie tylko koszalinianom, ale i mieszkańcom okolicznych miejscowości. W Koszalinie mieli taką swoistą bazę wypadową, z której wyruszali do Kołobrzegu, Malechowa, Dobrzycy czy Strzeżenicy. Do 1949 r. nie było tu innych duchownych - dodaje rekonstruktor.
Widowisko przygotowało Bałtyckie Stowarzyszenie Miłośników Historii „Perun”, Towarzystwo Miłośników Kolejki Wąskotorowej i Urząd Miasta Koszalin.