Im ta liczba nie kojarzy się z zabobonami. Od maja do października jest odpowiedzią na wezwanie, które prawie 100 lat temu popłynęło w świat z niewielkiej portugalskiej wioski.
Choć to dzień powszedni, w usteckim kościele pw. Najświętszego Zbawiciela już przed godziną 19 trudno było znaleźć wolne miejsce. To pierwsze nabożeństwo fatimskie w tej parafii. Od teraz, podobnie jak Maryja, która objawiała się przez kolejne sześć miesięcy w portugalskiej wiosce, tak też 13. dnia każdego miesiąca wierni będą się tu gromadzili na Mszy św. i wspólnym odmawianiu Różańca
.
– Orędzie fatimskie niesie ze sobą niezwykle mocne treści – mówi ks. Piotr Kozłowski, wikariusz parafii Zbawiciela. – Dzisiejszemu światu, może bardziej niż kiedykolwiek, potrzeba przecież modlitwy, pokuty i nawrócenia – tłumaczy. Tak też narodził się pomysł, by wprowadzić w parafii praktykę pierwszych sobót miesiąca wynagradzających za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. – Niedługo potem ksiądz proboszcz podsunął myśl o nabożeństwach fatimskich. Pomyśleliśmy, że chcielibyśmy mieć u siebie figurę Matki Bożej. Najlepiej przywiezioną prosto z Fatimy – opowiada duszpasterz. Wyruszyli po nią do Portugali członkowie Domowego Kościoła. W liczącą ponad 3 tys. km podróż wybrali się dwoma samochodami. – Niektórzy stukali się w głowę, ale my zawierzyliśmy wszystko Maryi – śmieje się Iwona Sapowicz. Matczyna opieka okazała się niezawodna. – Od samego początku było mnóstwo przeszkód. Diabeł zamiatał ogonem. Do końca nie mieliśmy pewności, czy w ogóle pojedziemy – opowiadają pielgrzymi. Wyruszyć się udało, ale już niemal na początku udział w wyprawie dla niektórych pielgrzymów stanął pod znakiem zapytania. – W Paryżu zostałam okradziona. Straciłam portfel z dokumentami i pieniędzmi. Modliłam się za wstawiennictwem Matki Bożej Fatimskiej, powtarzając sobie, że to niemożliwe, że nie pojadę dalej i… portfel do mnie wrócił. Matka Boża po prostu chciała, żebyśmy do Niej dotarli – dodaje pani Iwona.
W dziękczynieniu
– Nabożeństwo fatimskie i praktyka pierwszych sobót miesiąca są mocno ze sobą powiązane przez ideę wynagrodzenia i zadośćuczynienia. Ilekroć gromadzimy się przed tą figurą, nie możemy zapominać o tej prośbie Maryi. Jeżeli Ona domaga się od nas tego zadość czynienia i wynagradzania przez modlitwę, sakramenty, trwanie w łasce i przez osobistą pokutę, to czyż nie po to, żeby nas chronić? Żeby mocniej mogła nas przytulić do swojego niepokalanego serca i rozciągnąć nad nami płaszcz opieki matczynej? Zło nie dotknie tych, którzy się pod nim chronią – mówi o. Krzysztof Sikora. Warszawski klaretyn poświęcił przywiezioną przez pielgrzymów figurę i zainaugurował w usteckiej parafii nabożeństwa fatimskie. W tym roku tutejsi parafianie postanowili ofiarować je jako dziękczynienie za kanonizację św. Jana Pawła II. – Może się wydawać, że odsuwamy trochę na bok nasze prywatne sprawy i intencje, ale doskonale wiemy z duchowości, że kto umie dziękować Bogu za wielkie dary, ten otrzymuje znacznie więcej niż mógłby się spodziewać – dodaje o. Krzysztof – Zetknęłam się dawniej z nabożeństwami fatimskimi w sąsiedniej parafii, ale chyba wcześniej tak bardzo mnie to nie dotknęło. Dopiero po tej pielgrzymce. Klimat Fatimy jest nie do opisania. Bardzo mocno czuć tam obecność Matki Bożej – zauważa Katarzyna Rodziewicz. – Stała się nam wszystkim niezmiernie bliska. Kiedy patrzyliśmy na Nią w Fatimie, myślałam sobie: u nas też zaraz będzie. Bardzo czekałam na ten moment, nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu wejdzie do naszego kościoła. Dla mnie to ogromne szczęście, że mogłam wprowadzić Ją w progi świątyni – mówi wzruszona Joanna Kaczmarczyk. Z pielgrzymki przywiozła dla siebie niewielką figurkę. – Stoi przy moim łóżku. Teraz zasypiam i budzę się z Matką Bożą – dodaje.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się