25 i 26 lipca odbył się XI Festiwal Piosenki Poetyckiej im. Jacka Kaczmarskiego w Kołobrzegu.
Jeśli Jacek Kaczmarski, to koniecznie „Mury”. Antykomunistyczny protest song stał się hymnem „Solidarności”. Niewielu z nas jednak wie, że autor napisał „Mury” 3 lata wcześniej, myśląc o ruchach masowych w ogóle, o sile tłumu, który burzy mury kamienne, ale zaraz wznosi nowe, groźniejsze, bo nie z kruszywa. I właśnie temu - aby nie tylko upamiętnić twórczość słynnego barda, ale i pogłębić jej zrozumienie - przyświeca idea Festiwalu Piosenki Poetyckiej im. Jacka Kaczmarskiego „Nadzieja". To dzięki zapałowi Katarzyny i Jacka Pechmanów, przyjaciół i miłośników twórczości Jacka Kaczmarskiego, kołobrzeżanie mogą uczcić 10. rocznicę jego śmierci.
Pierwszego dnia festiwalu w zapełnionej hali Łuczniczka mogli posłuchać pieśni konkursowych i obejrzeć sztukę „Listy wojenne”. W sobotę odbył się mecz piłkarski pomiędzy drużyną Fundacji im. Jacka Kaczmarskiego a drużyną publiczności. Wieczorem uczestnicy mogli obejrzeć koncert wywiad „Jacek Karczmarski o niepodległości” i spotkać się z Katarzyną Walentynowicz, autorką książki „Mimochodem. Rozmowy o Jacku Karczmarskim”. Na zakończenie festiwalu odbył się II Ogólnopolski Turniej Wiedzy o twórczości Jacka Kaczmarskiego.
Patrycja Zisch z Bolesławia jest jedną z 19 uczestników konkursu. Jury nagrodziło ją wyróżnieniem. To właśnie jej występ spodobał się najbardziej publiczności. Sięgnęła po rzadko wykonywany utwór „O fryzjerze na parterze”. - Ta piosenka jest dla mnie wyzwaniem, ponieważ wymaga bardzo dobrej dykcji. W ogóle piosenki Jacka Kaczmarskiego, który sam komponował, grał i śpiewał, są świetnym materiałem na doskonalenie warsztatu wokalnego - mówi.
Uczestnicy konkursu są przeważnie młodzi. Patrycja jest 22-latką i bywała już na wielu konkursach. Nie chodzi o furtkę do kariery, ale o przyjemność zaprezentowania przed publicznością piosenki, której prawdopodobnie mogłaby nie usłyszeć gdzie indziej. A jeśli jeszcze można dodać coś własnego, jakiś komentarz - to jest dobre.
Wykonawcy śpiewają również piosenki własne, choć warunkiem wstępu jest prezentacja utworu patrona festiwalu. Dzięki temu przez 11 lat „Nadziei” kilkuset młodych artystów zetknęło się bliżej z twórczością Jacka Karczmarskiego. Dla niektórych stało się to pasją na dłużej.
Spotkanie z Katarzyną Walentynowicz Justyna Steranka /Foto Gość Muzyka ze sceny, choć często rytmiczna, nawet drapieżna, różni się od dzisiejszej muzyki popularnej. - Widzę rozbieżność pomiędzy tą muzyką, a taką, która jest osadzona tylko i wyłącznie w rozrywce - mówi Patrycja. - Kaczmarski uczy, że można reagować na rzeczywistość. Przez muzykę, przez tekst. Ludzie mogą wyjść na ulicę, protestować. Nie muszą być bierni.
Basia Gulczyńska wraz z mężem Szymonem i wtuloną w siebie niespełna roczną Hanią przyjechała na „Nadzieję” z Poznania. - Od czasu, gdy zaczęliśmy być parą 8 lat temu, jesteśmy tutaj co roku. Pobraliśmy się 3 lata temu, a teraz przywieźliśmy także naszą najmłodszą - mówi.
- Przez przypadek okazało się wtedy, że zabraliśmy do Kołobrzegu ten sam zbiór kaset i to był właśnie Kaczmarski. To nas połączyło - potwierdza Szymon. - Wcześniej przeglądałem rodzinną płytotekę i zafascynowały mnie jego pieśni. Potem zacząłem pożyczać kolejne, od znajomych rodziców, ale i to nie wystarczyło.
Basia przyznaje, że i jej znajomość pieśniarza rozpoczęła się w rodzinnym domu. Inni młodzi śpiewacy wychodzą z sali na chwilę ochłody na przewiewny skwer. Im również towarzyszą rodzice. Kaczmarski łączy pokolenia.
Basia uważa, że nie da się piosenek Kaczmarskiego słuchać jednym uchem, tańcząc lub rozmawiając. - Przy nich trzeba się zatrzymać, przysłuchać, spróbować zrozumieć. To są dla nas jedne z niewielu tekstów, o których możemy dyskutować godzinami. Kaczmarski tak zręcznie porusza się w kulturze, tej tradycyjnej i tej współczesnej, że stawia nam ważne pytania, lecz bez dawania gotowych odpowiedzi: „tak myślę, tak musi być”. To jest taki intelektualny ideał, do którego dążę i który inspiruje mnie wewnętrznie - przyznaje.
- I jeszcze strona muzyczna - uzupełnia Szymon. - A raczej jej dopasowanie do słów, to, jak całość fantastycznie współgra. Dzięki temu Karczmarski jest artystą uniwersalnym, wymyka się ramom czasu i to, czy żyje, czy już niestety nie, nie ma wpływu na aktualność i wartość jego tekstów. To jest główny powód, dla którego tak lubię słuchać Jacka Kaczmarskiego - dodaje.
Konkurs piosenki obejrzało ponad 200 osób. Nagrody otrzymali: 1. miejsce - Agata Grześkiewicz i Michał Zawadzki, 2. miejsce - Monika Parczyńska ze Strzeszkowic Dużych, a 3. miejsce - Kacper Gontar z Warszawy.