Piesza wędrówka do Matki Bożej Bramy Niebios była dla nich łatwiejsza niż droga do wolności. Chcieli Maryi za nią podziękować i prosić o trzeźwość dla siebie i bliskich.
Ponad 200 pątników przeszło z kościoła Wniebowzięcia NMP w Polanowie na Świętą Górę Polanowską. Mszy św. na szczycie przewodniczył bp Edward Dajczak.
– Ludzie, którzy wracają do życia, wiedzą doskonale, że jedyną szansą jest pójście za Chrystusem. Wiara to w gruncie rzeczy zaufanie Jezusowi, który mówi, że nie ma takiego życia, w którym można odstawić na bok trud czy ból. Ono zawsze naznaczone jest krzyżem – mówił w homilii biskup. – W braniu swojego krzyża nie chodzi Mu o to, żebyśmy wyrzekali się dobra, naszych możliwości czy zalet. Mamy wyrzec się tej chorej części nas samych, która jest nieprzyjacielem Boga i nas – egoizmu, chciwości, pożądliwości – mówił bp Dajczak. Biskup dziękował też za działalność ruchów trzeźwościowych. – Takie ruchy istnieją dzięki ludziom, którzy nie myślą o sobie. Dla nich ogień miłości do człowieka, który zapala Bóg, jest tak mocny, że nie oglądają się na innych. Dzięki takiej postawie ludzie, których spotykają, podnoszą się – dodał.
Stanisław z Czarnego pił prawie 40 lat. Był na pielgrzymce trzeźwości po raz pierwszy. Podzielił się na niej świadectwem o swoim trzeźwieniu. – Były takie momenty, kiedy nie zdążałem nawet odstawić kieliszka. Byłem tak pijany, że leciałem na ziemię razem z nim. Nie miałem już siły pić, tym bardziej przestać. Próbowałem zawsze do następnego kieliszka. W pewnym momencie Bóg postawił na mojej drodze człowieka, który podał mi rękę i wyciągnął mnie z tego bagna. Zawiózł mnie na detoks, potem był odwyk. Po odwyku wróciłem do domu, do rodziny, ale oni nie chcieli ze mną rozmawiać. Musiałem odejść i dziś naprawiam relacje z synem i córką – mówił. Gościem pielgrzymki trzeźwości był też Henryk Krzosek, trzeźwy alkoholik, autor książki „Bóg znalazł mnie na ulicy i co z tego wynikło”. Po Mszy św. odbył się otwarty mityng AA oraz spotkanie parafialnych apostolatów trzeźwości.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się