Karliniacy tłumnie odpowiedzieli na apel Grażyny Tomczyk, pielęgniarki, która zachorowała na ostrą białaczkę. Baza Fundacji DKMS Polska zwiększyła się o 221 potencjalnych dawców szpiku.
Pani Grażyna to w Karlinie niemal człowiek-instytucja. Zna ją chyba każdy mieszkaniec miasta. Jako szkolna pielęgniarka dbała o zdrowie całych pokoleń młodych karliniaków, zabezpieczała imprezy sportowe a jako miejska radna zabiegała o interesy lokalnej społeczności.
O swojej chorobie dowiedziała się nagle w czerwcu. Nawet białaczka nie była jednak w stanie powstrzymać jej przed działaniem. Postanowiła, że w nieszczęściu musi znaleźć jakieś dobro. Choć, jak sama mówi, ma szczęście, bo w tej chwili nie potrzebuje przeszczepu, jest jednak wielu chorych, którzy czekają na swoją szansę na życie.
- To niesamowita kobieta. Kiedy tylko dowiedziała się, że jest chora, poszła do burmistrza Karlina i powiedziała, że trzeba tę sytuację wykorzystać i zrobić coś dobrego. Potem zadzwoniła do nas i oznajmiła, że robimy akcję, miała już wszystko przygotowane. Choć sama nie potrzebuje w tej chwili przeszczepu, w nieszczęściu, które ją dotknęło, znalazła w sobie tyle siły, żeby pomyśleć o innych chorych na białaczkę. Czapki z głów! - mówi Wojciech Niewinowski z fundacji DKMS, który czuwał nad przebiegiem akcji w Karlinie.
Pani Grażyna niestety musiała pozostać w szpitalu w Szczecinie i nie mogła zobaczyć, jak jej sąsiedzi odpowiedzieli na ten apel, ale łączyła się z nimi za pośrednictwem internetu. Dziękowała wszystkim, którzy włączyli się w to dzieło: tym którzy się zarejestrowali i tym którzy pracowali przy obsłudze akcji.
- Karliniacy udowodnili, że potrafią się zmobilizować w dobrej sprawie. Stawiła się cała rzesza wolontariuszy: harcerze, pielęgniarki, lekarze. W pomoc i przygotowanie dnia dawcy włączyły się sołectwa, pracownicy urzędu, szkoła podstawowa, która przygotowała loterię fantową i kawiarenkę pod chmurką, i wiele innych osób - mówi Magda Jaworska-Dużyńska, kierownik referatu promocji i rozwoju gospodarczego karlińskiego magistratu.
Do akcji przyłączyły się nawet maluchy z przedszkola i karlińskiej podstawówki, które przemaszerowały ulicami miasta, zapraszając dorosłych do włączenia się w akcję.
Wolontariusze przez sześć godzin trwania akcji mieli pełne ręce roboty. Do stanowisk rejestracyjnych niemal bez przerwy podchodzili kolejni chętni do wypełnienia formularza zgłoszeniowego oddania 5 mililitrów krwi, które trafią do bazy fundacji DKMS Polska.
Ania i Artur Steciowie bez wahania postanowili się zarejestrować jako potencjalni dawcy szpiku.
- Warto pomagać, bo nigdy nie wiemy, czy sami nie znajdziemy się w takiej sytuacji - mówią. Przyszli na halę razem z dwoma małymi synkami.
- Starszy syn ma 9 lat i już sporo rozumie, więc mamy nadzieję, że to, że wzięliśmy udział w akcji, będzie dla niego jakimś wzorem - dodają.
- 221 osób to 221 szans na uratowanie komuś życia. Trafienie swojego genetycznego bliźniaka, to jak trafienie szóstki w totka, dlatego tak ważne jest, by w bazie fundacji znalazło się jak najwięcej osób gotowych oddać szpik - przyznaje Wojtek Niewinowski, który sam dzięki przeszczepowi dzisiaj żyje i pomaga innym.
Jak zauważa nie do przecenienia podczas takich akcji jest także aspekt edukacyjny. Wiele z osób, które przyszły na halę sportową do punktu rejestracji przyznawało, że do tej pory niewiele wiedziało o przeszczepie szpiku.
- Pomimo, że tak dużo się o tym mówi, świadomość jest nadal niewielka. Ludziom kojarzy się z wielką strzykawką wbijaną w kręgosłup. Nawet mój mąż był sceptyczny, kiedy powiedziałam, że się zarejestruję. Bał się, że jeśli pobrano by ode mnie szpik, to na przykład mogłabym po zabiegu przestać chodzić - mówi Paulina Karczewska, jedna z wolontariuszek. Która także skorzystała z okazji i postanowiła dać komuś szansę na życie.
- Pobieranie szpiku nie ma nic wspólnego z kręgosłupem - potwierdza Wojtek Niewinowski. - Materiał do przeszczepienia pobiera się na dwa sposoby: w 80 procentach pobiera się komórki macierzyste z krwi obwodowej. Afereza wygląda jak zwykłe oddanie krwi, trwa około 4 godzin i tego samego dnia dawca wychodzi ze szpitala. Drugi sposób to pobranie szpiku z talerza kości biodrowej. Robi się to pod narkozą dla komfortu dawcy. Kiedyś dawca mi powiedział, że bardziej boi się iść do dentysty niż miałby drugi raz zostać dawcą. Warto zauważyć, że każda osoba chora na raka krwi, przynajmniej raz w miesiącu, w celach diagnostycznych ma pobierany szpik w ten sposób - rozwiewa wątpliwości.
W bazie fundacji może się zarejestrować niemal każdy chętny: jeśli nie cierpi na któreś z wykluczających możliwość zostania dawcą schorzenie, ma nie mniej niż 18 i nie więcej niż 55 lat oraz waży minimum 50 kg, ale bez dużej nadwagi.
Można to zrobić w każdej chwili, nie czekając na kolejną dużą akcję w okolicy, kontaktując się z Fundacją DKMS Polska za pośrednictwem internetu. Otrzymamy do domu pakiet rejestracyjny z pałeczkami do pobrania śluzu z jamy ustnej oraz instrukcją.