Pierwszą część spotkania młodych w Skrzatuszu zakończyła katecheza o sześciu prawdach wiary. Każdą z nich ilustrowała historia człowieka, który sam odkrył ją w swoim życiu.
– Za chwilę dotkniemy podstawowych prawd naszej wiary. A nasze siostry i nasi bracia dadzą tym prawdom twarz, swoją twarz, swoje życie. Spróbujcie w nich przejrzeć się jak w lustrze – zachęcał młodych bp Edward Dajczak.
O tym, że jest jeden Bóg, opowiadała Ewelina ze Szkoły Nowej Ewangelizacji. Marcin ze wspólnoty Cenacolo, która pomaga młodym ludziom wyjść z uzależnień, wyjaśniał, co znaczy, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym.
Nad trzecią prawdą wiary w swoim życiu zastanawiała się Kamila z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, młoda żona i mama.
O krzyżu Chrystusowym dla naszego zbawienia opowiadali członkowie Stowarzyszenia Dom Miłosierdzia. Stowarzyszenie otworzyło w Koszalinie dom, w których – choć jeszcze trwa remont większości pomieszczeń – już znajdują pomoc potrzebujący.
Karolina, wolontariuszka z darłowskiego hospicjum, nie ma wątpliwości, że dusza ludzka jest nieśmiertelna.
Gościem specjalnym tegorocznego spotkania była Anna Golędzinowska, trzydziestodwuletnia była modelka i celebrytka.
Choć dostała „wszystko”, o czym mogłaby marzyć nastolatka: pieniądze, znajomości, sławę, bez wahania dzisiaj mówi, że prawdziwe szczęście odnalazła dopiero w Bogu. Jak przyznaje, to, kim dzisiaj jest, to jedynie zasługa Bożej łaski.
Wcześniej jednak przeszła przez piekło. Wykorzystana przez mężczyznę odwiedzającego jej cierpiącą na depresję matkę, zadającą się z narkotykowym towarzystwem i uciekającą z domu nastolatkę zwabiła praca modelki w Mediolanie. Zamiast na wybiegi trafiła jednak do podrzędnego włoskiego lokalu, w którym zmuszano ją do prostytucji.
– Czemu mówię o tych brzydkich i smutnych rzeczach? Nie chcę robić przed wami z siebie ofiary. Ja nie jestem ofiarą. Dzisiaj myślę, że cierpienie jest szczęściem, bo przybliża do Pana Boga. To wszystko, co mi się zdarzyło, było mi potrzebne – tłumaczy.
Z turyńskiej niewoli Ania trafiła w końcu na wybiegi mody. Zrobiła oszałamiającą karierę modelki i gwiazdy włoskiej telewizji. Zamiast wolności otrzymała jednak… pustkę.
– Moje życie w Mediolanie było fikcyjne, włosy doczepiane, paznokcie doczepiane, maska na twarzy. Brałam proszki na odchudzanie, na spanie, na depresję. Nikogo nie obchodziło, jaka Ania jest w środku, bo była tylko towarem. Miałam wrażenie, że muszę sprzedać duszę diabłu, żeby robić karierę. Wiele razy chodziłam na czworakach, szukając kokainy w szparach w podłodze – przyznaje.
Pewnego dnia coś w niej pękło. Do Medjugorie trafiła za namową włoskiego wydawcy, który chciał spisać jej historię. Nie widziała jeszcze, że tamta wyprawa odmieni jej życie. – Powiedziałam wydawcy, że to biznes i oszustwo. Ja nic nie widziałam, nie słyszałam, nic nie poczułam. A on spokojnie powiedział: jeszcze nic nie wiesz, a już się zmieniło coś w twoim sercu. Kiedy weszłam na Górę Krzyżową, moje kamienne serce rozwaliło się w tysiące kawałków i poczułam ulgę – opowiada.