W Białym Borze 20 i 21 września odbyły się uroczystości odpustowe w sanktuarium Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy.
Jaka jest rola Kościoła greckokatolickiego w tej trudnej sytuacji?
- Ze strony hierarchii Kościoła greckokatolickiego wystosowano już kilka apeli o powstrzymanie rozlewu krwi. Przelewanie krwi to nigdy nie jest nic dobrego. Z drugiej strony każdy kraj, każdy naród, ma prawo bronić swego państwa.
- Jeśli chodzi o nasze działania, to wśród żołnierzy na froncie są nasi kapelani. Niezależnie od tego, kim są ci żołnierze, wszyscy oni naprawdę potrzebują opieki duchowej. Nasi kapłani wspierają wszystkich. Jeden z księży opowiadał mi, że miał spotkanie z żołnierzami i jeden z nich przyznał się, że jest muzułmaninem, obywatelem Ukrainy. Powiedział, że potrzebne jest mu wsparcie. Na szyi miał różaniec otrzymany od kapelana. Kapelani są tam naprawdę potrzebni. Spowiadają i rozmawiają, bo sytuacje na froncie są nieraz naprawdę trudne. Nasi obywatele, jako żołnierze też muszą strzelać i zabijać. Po przeciwnej stronie też giną ludzie. Opowieści są różne. Jeden kapelan opowiadał dramatyczną sytuację, która wydarzyła się po jednym z ataków. Żołnierze ukraińscy pozbierali swoich kolegów, a raczej to, co po nich zostało, bo trudno było kogokolwiek rozpoznać i włożyli te szczątki do trumien. Zapakowali te trumny na samochód, który następnie został zbombardowany. To, co pozbierali, zostało znów rozrzucone razem z tymi, którzy to wieźli. Byli w szoku. Kapelan musi rozmawiać z ludźmi, którzy widzieli nawet takie okropności. To jest niesamowita trauma, z którą ludzie sobie nie radzą.
Oprócz różnic narodowościowych między Ukraińcami a Rosjanami, są też między nimi różnice wyznaniowe. Jak bardzo przynależność do określonego Kościoła chrześcijańskiego ma tutaj znaczenie?
- Na pewno nie można mówić, że jest to konflikt religijny, choć czasami próbuje się go tak pokazywać. To absolutnie nie jest tak. Na początku tego roku do Wrocławia przywieziono 18 rannych z Kijowskiego Majdanu. Okazało się, że tylko 3 było z Zachodniej Ukrainy, reszta z Ukrainy Centralnej i Wschodniej. Tak samo jest na froncie. Tylko część jest z zachodu. Pozostali są z różnych stron Ukrainy. Bardzo często są to ludzie rosyjskojęzyczni, prawosławni, z centralnej i wschodniej Ukrainy. Po stronie ukraińskiej w większości walczą prawosławni, są też grekokatolicy i wierni rzymskokatoliccy. W tej wojnie chodzi o wartości zgodnie z którymi powinna żyć i rozwijać się Ukraina jako państwo, nie o wiarę.
Czy wspólna wiara, tzn. fakt, że walczący to w dużej większości chrześcijanie, może pomóc?
- Byłoby dobrze, gdyby tak się stało. Wyznajemy przecież tego samego Boga, to samo przykazanie miłości Boga i bliźniego. Ale jest jeszcze przykazanie 4, w którym zamyka się też miłość do ojczyzny. Jeśli ktoś na nią nastaje, trzeba jej bronić. Polska też by sobie nie pozwoliła na uszczuplenie terytorium. Podobnie pewnie i Rosja. Dlatego i w tym aspekcie widać, że kapelani są bardzo potrzebni, bo żołnierze wiedzą, że trzeba bronić ojczyzny, ale po drugiej stronie barykady są przecież bracia, do których trzeba strzelać. To jest poważny problem.