Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Polski paszport, ukraińskie serce

– Zadano mi kiedyś pytanie, gdzie jest moja ojczyzna. Nasza sytuacja jest specyficzna, ponieważ nie jesteśmy związani tylko z jednym miejscem – mówi bp Włodzimierz Juszczak, zwierzchnik eparchii wrocławsko-gdańskiej Kościoła greckokatolickiego.

Wczasie gdy w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej odbywają się uroczystości w Skrzatuszu, w greckokatolickiej cerkwi w Białym Borze wierni świętują odpust Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy. – To dla nas szczególna uroczystość, ponieważ pokolenia tych, którzy czują się Ukraińcami, przyjeżdżają tu od ponad 50 lat, aby modlić się przed ikoną Matki Bożej Wygnańców – mówi ks. dr Jarosław Roman, wikariusz białoborskiej parafii. Taka nazwa ikony związana jest z historią Ukraińców mieszkających na Ziemiach Odzyskanych, którzy trafili tu w wyniku przesiedleń związanych z akcją „Wisła”.

Nadal wygnańcy?

Ukraińcy mieszkający w Polsce różnie patrzą na tę sprawę. – Jesteśmy oczywiście związani z miejscem, w którym aktualnie żyjemy. Przecież jesteśmy już tutaj od kilkudziesięciu lat. Wrośliśmy w tę ziemię. Tutaj jest nasza mała ojczyzna, bo tutaj są nasze groby, świątynie, parafie. Jesteśmy w Polsce u siebie. Czujemy się obywatelami Polski, jej częścią. Oprócz tego czujemy się złączeni z Ukrainą, naszą duchową ojczyzną i przeżywamy to, co się tam dzieje – tłumaczy bp Juszczak, który w tym roku przewodniczył białoborskim uroczystościom. – Ja za ojczyznę uważam wyłącznie Ukrainę. W Polsce mieszkam, mam polski paszport, ale zawsze byłam wychowana w tradycji ukraińskiej. Nigdy nie czułam większej przynależności do Polski, oprócz tego, że tutaj żyję. Całym sercem jestem na Ukrainie – mówi Katarzyna Mułyk, młoda dziewczyna z okolic Słupska. Jej kolega Michał Prytuła, który przyjechał na uroczystości z Elbląga, patrzy na to nieco inaczej: – Duchową ojczyzną jest dla mnie Ukraina, dlatego chcę poznawać ten język i kulturę. Jeśli chodzi o Polskę, to jest ona dla mnie miejscem zamieszkania, o które chcę się troszczyć, chcę też poświęcać się dla jej rozwoju. W duchu jestem Ukraińcem, ale Polska też leży mi na sercu. Czuję się tutaj dobrze i chcę pracować dla tej ziemi jak najlepiej – mówi. – Urodziłem się w Polsce, ale czuję się Ukraińcem. Dla mnie Ukraina jest duchową ojczyzną, ale Polska też jest moją ojczyzną – dodaje Andrzej Maciupa z Białego Boru.

Modlitwa o pokój

Podczas tegorocznych uroczystości w Białym Borze trudno było uniknąć tematu wojny toczącej się na wschodzie Ukrainy. Podczas specjalnego nabożeństwa żałobnego zwanego Panachydą grekokatolicy modlili się za poległych w wyniku walk. – Chcemy w ten sposób oddać im hołd i zjednoczyć się z Ukrainą w walce o integralność państwa – wyjaśnia ks. Arkadiusz Trochanowski, proboszcz w parafii w Wałczu i w Szczecinku. Bp Juszczak podkreśla ważną rolę Kościoła podczas trudnej sytuacji na Ukrainie. – Ze strony hierarchii Kościoła greckokatolickiego wystosowano już kilka apeli o powstrzymanie rozlewu krwi. Przelewanie krwi to nigdy nie jest nic dobrego. Z drugiej strony każdy kraj, każdy naród ma prawo bronić swego państwa. Jeśli chodzi o nasze działania, to wśród żołnierzy na froncie są nasi kapelani. Niezależnie od tego, kim są ci żołnierze, oni naprawdę potrzebują opieki duchowej. Nasi kapłani wspierają wszystkich. Jeden z księży opowiadał mi, że miał spotkanie z żołnierzami i jeden z nich przyznał się, że jest muzułmaninem, obywatelem Ukrainy. Powiedział, że potrzebne mu jest wsparcie. Na szyi miał różaniec od kapelana. Kapelani są tam naprawdę potrzebni. Spowiadają i rozmawiają, bo sytuacje na froncie są nieraz naprawdę trudne. Nasi chłopcy jako żołnierze też muszą strzelać i zabijać. To są traumy trudne do przeżycia – zauważa hierarcha.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy