Ci, którym udało się przetrwać morderczą ewakuację obozu, nazwali ją marszem śmierci. Po 70 latach przywołano wspomnienie o lotnikach więzionych pod Podborskiem Marszem Pamięci.
Dla Patryka 3-kilometrowa wędrówka na stację kolejową w Podborsku to już coś. Ale z zapałem kiwa głową, że warto było się wysilić. Nie tylko dla znalezionej przy pomniku łuski po salwie honorowej. – Gdy się idzie samemu, to można sobie lepiej wyobrazić, jak to było – siedmiolatek tłumaczy, po co przyjechał z rodzicami do Modrolasu, do miejsca, z którego na początku 1945 r. wyruszyło w liczącą 950 km wędrówkę ok. 6 tys. alianckich lotników – jeńców Stalagu Luft IV. Pospieszna ewakuacja w głąb Rzeszy kosztowała życie co najmniej 1500 jeńców. Wśród nich byli lotnicy z całego świata: Amerykanie, Brytyjczycy, Polacy, a nawet lotnicy australijscy i kanadyjscy. – Umierali po drodze z wycieńczenia, niedożywienia, z zimna i chorób. Tamta zima była zdecydowanie ostrzejsza niż tegoroczna, a jeńcy nie byli tak dobrze ubrani jak my dzisiaj – mówi Paweł Urbaniak, członek Bałtyckiego Stowarzyszenia Miłośników Historii „Perun”, maszerując w mundurze amerykańskiego spadochroniarza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.