W Pile trwają Dni Żołnierzy Wyklętych. Wczoraj odbyło się spotkanie ze świadkiem historii – Józefem Urbanowiczem, członkiem „Grunwaldu” - młodzieżowej niepodległościowej organizacji, która działała w Trzciance.
Trzcianecka organizacja istniała przez półtora roku do 1951 r. Była jedną sponad tysiąca działających na terenie całej Polski.
- To było apogeum systemu stalinowskiego, straszny terror. Byliśmy przekonani, ze trzecia woja światowa wisi na włosku. Władzę w Polsce na wszystkich szczeblach przejęli urzędnicy radzieccy, z których wielu nawet dobrze po polsku mówić nie umiało. Dla nas Polska praktycznie nie istniała. Nic dziwnego, że młodzi zaczynali się organizować – mówi Józef Urbanowicz.
Podczas spotkania w sali św. Jana Bosko przy pilskiej parafii pw. Świętej Rodziny, pan Józef opowiadał m.in. o działalności, którą prowadził z kolegami z „Grunwaldu”.
- Początkowo ograniczaliśmy się do kolportowania i rozwieszania ulotek. Zrywaliśmy też czerwone flagi wywieszane na mieście. Takie drobne działania, które jednak mówiły społeczeństwu, że nie wszystko stracone, że jest ktoś, kto się nie zgadza – wspomina.
Pierwszą poważną akcją „Grunwaldu” miało być wykonanie wyroku na funkcjonariuszu trzcianeckiego Urzędu Bezpieczeństwa. Akcja zakończyła się niepowodzeniem, podobnie, jak kolejna – zamach na działaczy Związku Młodzieży Polskiej, którzy zjechali się do Trzcianki na konferencję 18 maja 1950 r.
Niedoszli zamachowcy wpadli w ręce organów bezpieczeństwa, ale nie wydali kolegów. Mimo to jesienią 1951 r. organizacja została zdekonspirowana, jej członkowie aresztowani, poddani brutalnemu śledztwu i osadzeni w więzieniach. Jak dzisiaj wiadomo na współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa poszedł jeden z członków organizacji.
Józef Urbanowicz po brutalnym śledztwie został osądzony i otrzymał wyrok 6 lat więzienia. Wyrok odsiadywał m.in. w Jaworznie, w więzieniu dla młodocianych więźniów politycznych, stworzonym w filii byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Po odbyciu kary, podobnie, jak reszta jego kolegów z organizacji, miał problem z powrotem do normalnego życia, władze utrudniały im powrót na uczelnie oraz zdobycie pracy. Po ukryciu konspiracyjnej przeszłości panu Józefowi udało się wrócić na studia.
- Nie byliśmy wojskowymi, nie znaliśmy się na strategii i konspiracji. Mogliśmy kierować się tylko swoim rozumem. Nie wiem, czy byliśmy odważni, ale byliśmy zdeterminowani. Może nie zwyciężyliśmy, ale przynajmniej stawialiśmy opór – mówi dzisiaj Józef Urbanowicz.
Jego losy to jedna z wielu historii, które opisane zostały w drugim numerze Zeszytów Historycznych, przygotowywanych z okazji Pilskich Dni Żołnierzy Wyklętych.
- Treść zeszytów związana jest z regionem. Chcemy pokazywać nie tylko żołnierzy wyklętych, ale także innych żołnierzy podziemia niepodległościowego z Polskiego Państwa Podziemnego, Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którzy walczyli o wolność i z tego powodu byli prześladowani przez komunę – wyjaśnia ks. dr Jarosław Wąsowicz, motor napędowy pilskich dni pamięci.
- Historia żołnierzy wyklętych niesie ze sobą niezwykłe przesłanie. To nie tylko historia pięknych ludzi, którzy walczyli o wolną Polskę, ale także bohaterów, którzy pozostawili po sobie duchową spuściznę i zadani: do wykonania: troskę o Ojczyznę i wartości chrześcijańskie. Przywracanie ich po przeszło 70 latach na należyte miejsce to jest nasz obowiązek. Ale też uczymy się od nich jak żyć: jak być pięknym Polakiem, pięknym chrześcijaninem – dodaje salezjanin.
Pilskie Dni Żołnierzy Wyklętych organizowane są po raz trzeci. Wydarzenia, spotkania i wykłady odbywają się nie tylko w Pile, ale także w 10 okolicznych miejscowościach. Dziś wieczorem organizatorzy zapraszają do Trzcianki, Złotowa, Piły i Wyrzyska.
Kulminacją tegorocznych obchodów będzie sobotnia Msza św. w intencji Ojczyzny oraz II Marsz Pamięci.
Szczegółowy program Pilskich Dni Żołnierzy Wyklętych TUTAJ