W rozmowie z "Gościem Niedzielnym" bp Edward Dajczak wskazał na Wielki Piątek, jako część jednego wydarzenia, które począwszy od Niedzieli Palmowej rozwija się w dramatycznej dynamice.
- W spotkaniu z Jezusem nie możemy zatrzymywać się na powierzchownym entuzjazmie, tak jak to widzimy w reakcji uczestników wjazdu Jezusa do Jerozolimy - powiedział bp Dajczak. - Należy pójść dalej. A jeżeli pójdziemy dalej, jeżeli zrobimy krok w Wielki Piątek, to zobaczymy, jak to wszystko zaczyna być zdumiewająco milczące, przeplecione jedynie krzykami „ukrzyżuj Go!”. Zobaczymy wstrząsającą modlitwę Jezusa, którego przybijają do krzyża, a On wówczas zaczyna prosić: „Odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”. To jest modlitwa za katów. I to wszystko kończy się ciszą, która prowadzi nas znów dalej, do ciszy Wielkiej Soboty.
W Polsce wielu katolików nie traktuje Wielkiego Piątku jako dnia świątecznego, to raczej czas ostatnich porządków i przygotowywania świątecznych potraw. Wciąż wraca spór o akcenty, jakie stawiamy przy Świętach Bożego Narodzenia i Wielkanocy.
- Rzeczywiście niekiedy jest w chrześcijanach mniej wiary, a więcej tradycji, tak mocno wpisanej w polską kulturę, a w ostatnich latach coraz mniej religijnej - przyznał biskup. - Gdy tak się dzieje, wówczas powstaje spór - w odbiorcach tej tradycyjnej religijności - między sielankowym Bożym Narodzeniem a trudną Wielkanocą. Przeżycie tajemnicy Żłóbka jest dla wielu ludzi prostsze niż przeżycie Krzyża. Ale nie ma wątpliwości, że w liturgii Kościoła tajemnice Krzyża, męki i śmierci Jezusa stanowią zdecydowane centrum. Bo właśnie po to Jezus narodził się w Betlejem, żeby przeżyć z nami tę wyzwalającą Paschę.
Biskup Dajczak - choć rozumie, że realia zawodowe nie zawsze na to pozwalają - wyraził pragnienie, by jak najwięcej katolików brało udział celebracji wydarzeń Triduum Paschalnego.