Przeszli ok. 70 kilometrów. Rektor, ojciec duchowny i kilku kleryków dotarli do Skrzatusza. W ten sposób modlili się o nowe powołania do seminarium.
Wyruszyli 2 maja wczesnym rankiem z Łubowa. Pierwszego dnia dotarli do Jastrowia. Kolejnym przystankiem była Stara Łubianka, skąd 4 maja rozpoczęli ostatni, najkrótszy etap w kierunku diecezjalnego sanktuarium.
Na pielgrzymi szlak wybrał się ks. Wojciech Wójtowicz - rektor, ks. Piotr Wieteska - ojciec duchowny, pięciu kleryków z najstarszych roczników i jeden diakon.
- Dotarliśmy do celu suchą nogą mimo, że naokoło wszędzie padało. Szliśmy jak Izraelici przez Morze Czerwone. Pięknie spędziliśmy ten czas. Doświadczyliśmy sytości, niedostatku, gościnności i pięknej modlitwy. Jak to na pielgrzymce - relacjonuje prosto ze Skrzatusza ks. Wójtowicz.
- Chcieliśmy ofiarować tę pielgrzymkę w intencji powołań kapłańskich. Szukamy strategii i pomysłów na to, jak zachęcać młodych ludzi do wkroczenia w bramy naszego seminarium. Jak to podkreślał Benedykt XVI, powołania nie są przede wszystkim sprawą ludzką, ale Bożą. Więc nasze pragnienie, żeby powołań było więcej, zanosimy do Matki Bożej - tłumaczy rektor.
- Dlaczego Skrzatusz? Jesteśmy przekonani, że nasze diecezjalne sanktuarium przeżywa swój duchowy renesans. Warto inwestować w to miejsce, bo ono szczególnie spodobało się Bogu, dlatego odżywa. Tam, nasza Matka, choć bolesna, to jednak z wyrazem twarzy pełnym nadziei i optymizmu, króluje nad naszą diecezją. Dlatego właśnie tam chcieliśmy zanieść tak ważną dla nas sprawę powołań - dodaje ks. Wójtowicz.
Nikt nie ukrywa, że powołań jest mniej niż przed laty. - Myślę, że to też jest jakiś znak, że jeszcze bardziej powinniśmy o nie walczyć, także przejrzystością własnego życia. Młodzi ludzie, którzy myślą o powołaniu, patrzą na świadectwo kapłanów i szukają w nim jasności i jednoznaczności. To jest zadanie dla mnie i dla wszystkich, którzy się przygotowują do kapłaństwa - mówi dk. Grzegorz Szymanowski, który pielgrzymkę traktuje też jako bezpośrednie przygotowanie do święceń prezbiteratu, które przyjmie jeszcze w maju.
- Spadek powołań jest faktem, ale myślę, że Pan Bóg wciąż powołuje tylu kandydatów, ilu ma być, tylko mamy coś, co można by nazwać kryzysem powołanych. Młodzi mają dziś większy problem z odpowiedzią na powołanie. Dlatego podczas pielgrzymki modliliśmy się też o dar odwagi dla tych, którzy słyszą w sercu głos powołania - mówi ks. Piotr Wieteska.
Mimo, że pielgrzymi uniknęli deszczu, doświadczyli też zmęczenia i trudów wędrowania. - Każda pielgrzymka ma wymiar pokutny i wydaje mi się, że intencja motywowała nas do tego, żeby jednak iść. Modliliśmy się nie tylko o powołania, ale także za księży, którzy w tym czasie przeżywają jakieś trudności - wyjaśnia kl. Rafał Kowalski z roku IV.
- Chcieliśmy niejako dodać do tego, co daje Pan Bóg, także swoje wyrzeczenia i ofiary; coś od Niego i coś od nas - dopowiada kl. Patryk Wojcieszak z roku V.
Pielgrzymi w czasie drogi wspólnie się modlili, albo szli w milczeniu. Wchodząc do miejscowości śpiewali pieśni i pozdrawiali przechodniów. Jak przyznają, doświadczyli po drodze wiele bezinteresownej życzliwości.
Kilka dni wcześniej klerycy udali się z pielgrzymką powołaniową na Górę Chełmską, o czym pisaliśmy TUTAJ.