Umocnieni biskupim błogosławieństwem i wyposażeni w wiedzę, którą zdobyli na zajęciach, rozjechali się do swoich parafii, żeby być pomocnikami kapłanów. Będą pełnić posługę lektorów, animatorów katechezy parafialnej i szafarzy nadzwyczajnych Komunii św.
Podczas Mszy św. w koszalińskim Centrum Edukacyjno-Formacyjnym bp Edward Dajczak udzielił im dzisiaj błogosławieństwa i… wysłał do pracy w parafiach.
- Jedyna drogą do domu Ojca jest ta, którą pokazuje nam Jezus. Wszystko inne jest labiryntem bez wyjścia. Jezus pokazuję drogę między dwoma skrajnościami: biernym poddaniem się światu i ucieczką od świata. Dzisiaj świat bardzo chce, żeby Kościół był spreparowany na miarę liberalnych haseł, żeby człowiek został sprowadzony do zlepku komórek, na którym można eksperymentować. Druga skrajność to ucieczka od świata. To zdecydowane zaprzeczenie temu, czego chciał Jezus: idźcie i czyńcie ludzi uczniami. Gdy się między nich nie pójdzie, nie da się spełnić tego powołania, którym On nas obdarzył. Żeby czynić uczniów, trzeba wejść do świata. Wejść z całą mocą, którą daje Jezus, ze znakami, które ją potwierdzają i pozwalają ludziom się zdziwić. To wasze powołanie. I nie waham się powiedzieć, że jesteście szczęściarzami, że się na nie zdecydowaliście, bo ono prowadzi was głębiej w świat Jezusa, daje szansę na wydanie pięknych owoców - mówił do świeżo upieczonych szafarzy, animatorów i lektorów.
W pełnieniu tych posług pomoże im to, czego dowiedzieli się podczas zajęć w Diecezjalnym Studium Formacyjnym dla Świeckich. Ten rok nauki w studium ukończyły 64 osoby.
- Istotne jest to, że to osoby, które nie tylko poczuły, że chcą się zaangażować w pomoc w swojej wspólnocie parafialnej, ale mają także mandat Kościoła - zostały wybrane przez księży proboszczów, którzy rozeznali, że dany człowiek może pełnić określoną posługę. Studium ma pomóc kandydatom w byciu tymi pomocnikami, przekazując im potrzebne wiadomości zarówno z zakresu ogólnie rozumianej teologii, ale także z zakresu pedagogiki, pracy w grupach, a nawet fonetyki - wyjaśnia ks. Radosław Mazur, odpowiedzialny za studium.
Jagoda Jasionowska z malutkiego Byszyna nie ma wątpliwości, że wszystko, czego dowiedziała się podczas zajęć w studium przyda się jej nie tylko w katechezie parafialnej, ale także w pracy nad sobą.
- Mnie ksiądz proboszcz musiał długo przekonywać, bo bałam się, czy sobie poradzę z tym, żeby prowadzić moich nieco młodszych sąsiadów. W studium bardzo dużo dały mi zajęcia z komunikacji: dostałam odpowiednie narzędzia, dzięki którym mniej się boję, czy uda mi się nadawać z kandydatami do bierzmowania na tych samych falach - opowiada animatorka.
Z zajęć, w których uczestniczył podczas rocznego przygotowania zadowolony jest także Przemek Żurek. Dla dziewiętnastolatka ze słupskiej parafii św. Jana Kantego, który będzie pomagać swoim nieco młodszym kolegom przygotowywać się do sakramentu bierzmowania posługa animatora to zaszczyt i zobowiązanie.
- Bardzo chciałem podjąć się tego zadania i mieć możliwość dawania świadectwa innym. Świadomość, że można zrobić coś ważnego dla innych, pomóc im w rozwoju wiary, jest niezmiernie motywująca. Bycie chrześcijaninem nie jest ani nudne, ani suche. To piękne, żywe doświadczenie, którym warto się dzielić i nie szkoda ani czasu ani sił, żeby nauczyć się, jak skutecznie to robić – mówi pełen entuzjazmu Przemek.
Rozesłani do nowych obowiązków szafarze, lektorzy i animatorzy, chociaż są wyposażeni w dobre narzędzia, wiedzą, że spoczywa na nich wielka odpowiedzialność.
- Wczoraj sobie uświadomiłam dopiero, czego się podejmuję i jakie zobowiązanie biorę na siebie! Pan Jezus dzisiaj w Ewangelii mówi do nas: idźcie i głoście. To da się zrobić. Ale dopiero do mnie dociera, że od tego, jak będę głosić, będzie też zależeć zbawienie innych! To taka odpowiedzialność, że aż nogi się uginają! Nic, tylko wołać: Panie Boże pomóż! – śmieje się Beata Piotrowska. Błogosławieństwo do posługi animatora katechezy parafialnej przyjęła razem z córką Basią.
- Ksiądz proboszcz podszedł nas psychologicznie: wiedział, że jeśli uda mu się namówić jedną, to druga też się zgodzi, więc za jednym zamachem będzie miał już dwoje ludzi do pracy – śmieją się animatorki z połczyńskiej parafii pw. św. Józefa.
- Ksiądz nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego sam. Kto ma mu pomóc jak nie my, ludzie Kościoła? A w pracy z młodzieżą, do której się przygotowywałyśmy myślę, że jako świeckie osoby, mamy szansę dotrzeć do miejsc, do których kapłan czy katechetka być może by nie dotarli, bo natrafiliby na mur. A my możemy dać świadectwo „normalnego” życia – podkreśla pani Beata.
Obie zgodnie przyznają, że czas spędzony w studium nie był czasem straconym.
- Żeby przekazać innym wiarę, trzeba ją w sobie najpierw pielęgnować, dbać o jej rozwój. To, czego się tu dowiadywałam, w pierwszym rzędzie posłużyło więc mnie – mówi Basia.
- I rodzinie – wpada jej w słowo pani Beata. – Na zajęciach z komunikacji mama dowiedziała się, że potrafi być toksyczna. Wcale nie zdawałam sobie z tego sprawy, że mogę taka być. Dostając narzędzia do tego, żeby wiedzieć, jak podejść do innych młodych ludzi, dowiedziałam się też, jak rozmawiać z córką – zauważa.
Z Połczyna Zdroju, ale z sąsiedniej parafii Mariackiej jest Tadeusz Kaczmarek, który będzie pomagać swoim duszpasterzom jako szafarz nadzwyczajny.
- Ludzie nie specjalnie chcą się dzisiaj angażować i dawać coś z siebie, to dotyczy nie tylko Kościoła, ale w ogóle życia - zauważa.
- Dla mnie decyzja o zostaniu szafarzem nadzwyczajnym była naturalną konsekwencją mojego dotychczasowego posługiwania w Kościele. Pomyślałem, że warto pogłębić to, co do tej pory robiłem. Zajęcia w studium bardzo mi pomogły, bo warto rozszerzać wiedzę, którą już się ma. Czasami wydaje się, że już się wszystko wie, zarówno jeśli chodzi o posługę, jak i życie, a okazuje się, że dowiedziałem się o wielu rzeczach, o których nie miałem pojęcia i zdobyłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania - wyjaśnia dlaczego zdecydował się na podjęcie się dodatkowego zobowiązania we wspólnocie parafialnej.
Jak zauważa ks. Radosław Mazur zwłaszcza w niewielkich parafiach, w których posługuje tylko jeden ksiądz pomoc lektorów, animatorów i szafarzy będzie bardzo potrzebna.
- W małej wspólnocie trudniej o osoby, które odważą się wyjść przed szereg, ale kiedy już się znajdują - jak widzimy po kandydatach, którzy zgłaszają się do studium - to są ludzie bardzo świadomi swojego miejsca w Kościele, którzy mogą być realną pomocą kapłanom w duchowym ożywieniu parafii - mówi duszpasterz.
O ożywianiu i budzeniu swoim wspólnot parafialnych przypominał nowo ustanowionym do posług także bp Edward Dajczak.
- Jesteście tą cząstką Kościoła koszalińsko-kołobrzeskiego, która wybudza się do tego, żeby kościelna wspólnota odzyskała swoje piękno i swoją barwę. Ten dwubiegunowy system duchownych i świeckich - dwóch wspólnot obwarowanych na swoich terenach - to dzisiaj jeden z najtrudniejszych tematów Kościoła. Bo Kościół założony przez Jezusa jest wielobarwny charyzmatami, piękny różnorodnością. Do otwartego na różnorodność Kościoła czasów apostolskich wchodzili ludzie ze swoimi nawykami, rozmaitymi stylami, zwyczajami - jedyne, co musieli zostawić przed progiem Kościoła to grzech. Reszta stawał się bogactwem. Jedność ale nie unifikacja. Jesteście właśnie tą piękną częścią Kościoła - niewielką, ale jesteście. Ktoś musi zacząć, ktoś musi poszerzać tę grupę ludzi, która będzie świadoma swojego powołania w wielkiej wspólnocie dzieci Boga. Chcę was prosić, byście tak właśnie szli – zachęcał biskup.