Nowy numer 21/2023 Archiwum

Z voucherem na pizzę

W ostatnich dniach sierpnia niektóre maluchy niecierpliwie przebierały nogami. Dobiegła przecież końca akcja „Tornister pełen uśmiechów”.

Wnaszej diecezji dzieci z ubogich rodzin już po raz czwarty otrzymały wyprawki szkolne będące darem serca od innych ludzi, najczęściej ich sąsiadów. Jest to bowiem głównie akcja parafialna, a darczyńcy i obdarowani mieszkają blisko siebie. Tyle że nikt z nich nie wie, ani od kogo, ani do kogo trafia wypełniony po brzegi tornister. Do tegorocznej akcji przystąpiło 50 parafii, o 7 więcej niż w zeszłym roku. – Kilka miesięcy temu drogą parafialną trafiło do rąk ofiarodawców 1285 plecaków, o 247 więcej niż w 2014 roku. Ich zadaniem było wypełnić je przyborami szkolnymi. Z początkiem września gotowe wyprawki trafiły do uczniów wytypowanych przez Parafialne Zespoły Caritas – poinformowała koordynatorka akcji Agnieszka Filipczuk. Potrzeby i możliwości podjęcia pomocy są różne. – Są parafie, które zgłosiły zapotrzebowanie na 50, a nawet 100 tornistrów, są takie, które prosiły o kilka. Okazało się jednak, że potrzebujących jest więcej. – Niektóre rodziny zgłaszają się po pomoc bezpośrednio do centrali Caritas. Im także staramy się pomóc – wyjaśnia A. Filipczuk. Dlatego na zakupionej pierwotnie puli 1285 tornistrów się nie skończyło. Caritas dokupiła, a następnie rozprowadziła kolejnych 50 sztuk, ponadto kilka zakupili sami sponsorzy.

Pełne siatki

Tomaszowi Kozłowskiemu z Bonina, który jest prezesem Caritas działającej przy kretomińskiej parafii, w wyłonieniu dzieci, które mają zostać obdarowane tornistrami, pomaga żona. Trudno o lepiej zorientowaną osobę w sytuacji materialnej uczniów niż Zofia Kozłowska – dyrektor miejscowej szkoły podstawowej oraz członkini rady osiedla. Małżonkowie widzą, że faktyczny wkład darczyńców w akcję przekracza oficjalne dane. – Są parafianie, którzy celowo nie brali pustego tornistra, by zostawić tę szansę innym – informuje T. Kozłowski. – Sami zaś i tak kupują przybory szkolne i przynoszą je w siatkach – dodaje pani Zofia. – Są też tacy, którzy zgłosili się za późno, gdy wolnych plecaków już nie było i mimo wszystko zdecydowali się zrobić zakupy. Dzięki temu możemy wspomóc te rodziny, które pełne tornistry otrzymały w zeszłym roku, a wiemy, że nadal mają problem z zaopatrzeniem dzieci. Państwo Kozłowscy zauważają, że obok rodzin, które potrzebują wsparcia z powodów losowych, np. długotrwałej choroby jednego z rodziców, są i rodziny trwale dysfunkcyjne. – Zdarza się, że nie troszczą się o nic więcej niż to, co ich dziecko otrzymuje w podarowanym tornistrze. I potem np. nauczyciel, lituje się nad uczniem i dokupuje mu brakujący podręcznik. Jednak pomagać trzeba wszystkim. Jak wskazują dane GUS, godna edukacja znacznie zwiększa szanse dzieci na uniknięcie dziedziczenia biedy. – Nie pytamy, czy osoba, którą chcemy obdarować, chodzi do kościoła – wyjaśnia zasady pan Tomasz. – Taka jest idea Caritas: pomagać każdemu potrzebującemu. A wydatek na przybory szkolne jest spory. – Sam robiłem niedawno podobne zakupy i zostawiłem w hurtowni papierniczej 150 zł – wylicza koszt przeciętnej wyprawki pan Tomasz. – A jest wiele osób, które do tornistra włożyło dużo więcej, kupując przybory najwyższej jakości.

Wystarczy zaproponować

Liczba dzieci, które korzystają z wyprawek, wzrasta. Wolontariusze Caritas starają się kierować tę pomoc co roku do innych potrzebujących. – Mamy listy, PZC składają nam szczegółowe sprawozdania i widzimy, że rzeczywiście pomoc z roku na rok dociera do innych rodzin – wyjaśnia Agnieszka Filipczuk. Nowością akcji jest to, że udało się zainteresować nią osobistości życia publicznego w Koszalinie. – Włączyli się w nią bp Edward Dajczak, prezydent Piotr Jedliński, senator Piotr Zientarski oraz parlamentarzyści, przedstawiciele samorządu – powiedział dyrektor Caritas diecezjalnej ks. Tomasz Roda. – Ponadto do akcji dołączyły grupy społeczne, np. koszalińscy policjanci, z panem komendantem na czele, oraz dziennikarze Radia Koszalin z prezesem radia. Na apel dyrektora Caritas odpowiedzieli pozytywnie także lokalni sklepikarze i restauratorzy, niektórzy dodatkowo wsuwali do tornistra np. voucher na pizzę. – Okazało się, że nie trzeba wiele, by takie procesy uruchomić – wyjaśnił ks. Roda. – Wystarczyła jedna rozmowa, bezpośrednio lub przez telefon, by usłyszeć, jak chętnie nowi darczyńcy mówią „tak”. Tu zresztą ułatwieniem jest to, że wspiera się konkretną osobę – otrzymuje się plecak przeznaczony np. dla ośmioletniej Ani. To pomaga otworzyć serce.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast