Nowy numer 22/2023 Archiwum

111 lat w fotografii

Na starych zdjęciach odkrywa więcej niż tylko nieistniejące już ulice i budynki, twarze, które coraz mniej osób jest w stanie rozpoznać. – To historia mojej ziemi, zapisana w pojedynczych losach – mówi Mariusz Garbacz.

Choć w Pomierzynie bywa już tylko gościem, nadal niestrudzenie gromadzi okruchy przeszłości, z których układa, jak z puzzli, nieistniejący już świat.

Historie pozbierane

Z nieco wyblakłego zdjęcia młoda kobieta spogląda znad krosna. – Miała na imię Helene. Tkała materiał na swoją ślubną suknię. Potem ją sama uszyła. Jej siostra Luise opowiadała mi, że przez miesiąc nikogo nie wpuszczała do swojego pokoju, tylko raz pozwoliła sobie zrobić to zdjęcie – śmieje się Mariusz Garbacz. Na kolejnym zdjęciu panna młoda w gotowej sukience stoi w otoczeniu weselnych gości. – A na tym byku siedzi Karl, syn najbogatszego we wsi gospodarza – dodaje pan Mariusz, wskazując kolejną fotografię. Opowiada jeszcze o prowadzącym wzorcowo majątek zarządcy, który po wojnie jako 90-letni blisko starzec próbuje przedostać się do swojego Pammin i umiera gdzieś na drodze między radzieckimi wojskami i napływającymi na zachód osadnikami, o narzeczonej Heinera Modrow-Jasnopolskiego, która 71 lat po jego śmierci w Normandii wciąż wspomina przystojnego oficera, o pomierzyńskim kościele i jego organach, na których jako ostatni grał żyjący jeszcze gdzieś w Niemczech pastor, i o dyrektorze szkoły, dumnie prężącym pierś przed swoim małym oddziałem Hitlerjugend. – Ci ludzie wpadli w tryby wielkiej historii. Sami nie byli ludźmi wyjątkowymi, niczego wielkiego nie zdziałali, nie od nich zależał los świata, ale ich pojedyncze historie są wplątane w wielkie wydarzenia – wyjaśnia. – Wydawałoby się, że to mała, nie interesująca miejscowość, że już więcej o mieszkających tutaj ludziach nie da się powiedzieć. Tymczasem każdy z nich ma jakąś historię do opowiedzenia, ja jedynie daję im szansę jej przedstawienia – tłumaczy swoją pasję pan Mariusz.

Inny świat

Na wystawie, którą można było oglądać przez cały sierpień w Kaliszu Pomorskim, zaprezentowano tylko część z bogatego zbioru młodego pasjonata historii regionu. Są tu zdjęcia z okolicznych wsi i majątków: Pomierzyna, Giżyna, Ślizna. Znaczna część tych fotografii to gromadzone przez 40 lat archiwum nieżyjącego już Fryderyka Schmidta juniora, mieszkańca Pammin, dzisiejszego Pomierzyna. – Nawiązaliśmy z nim kontakt w 2006 r., ale był już wówczas bardzo chory, cztery lata później zmarł. Jego syn, znając moją pasję, wypożyczył mi te zdjęcia. Niestety pan Ferdynand nie robił opisów zdjęć, nie były mu potrzebne, bo przecież wszystkie te osoby znał – opowiada pan Mariusz. Postanowił odnaleźć bohaterów uwiecznionych na przedwojennych zdjęciach: dzwoni, pisze, a kiedy trzeba wsiada do pociągu i jedzie do Niemiec. Wystawie nadał tytuł „Inny świat”. – To rzeczywiście był inny świat, jakiego już nie ma – przyznaje Günter Korn. Z Kalisza Pomorskiego wyjechał jako 15-letni chłopak zaraz po wojnie, ale często tu wraca. – Ja należę do starszej generacji doskonale pamiętającej życie, które przedstawiają te zdjęcia. Pamiętam te olbrzymie dysproporcje między właścicielami majątków a zwykłymi ludźmi. Między dzisiejszą techniką a ówcześnie wykonywanymi pracami też jest wielka przepaść – kiwa głową. – Ale to także mój osobisty inny świat: świat mojego dzieciństwa. Kalisz jest moją ojczyzną, tu się urodziłem, tutaj był mój dom. To się nie zmieni, chociaż dorosłe życie spędziłem gdzie indziej. Politycy zdecydowali o naszym życiu, niewiele mieliśmy do powiedzenia. Nie przyjeżdżamy, żeby upominać się o cokolwiek, żeby wracać tutaj, ale chcemy, żeby nasza historia, historia dawnych mieszkańców też żyła w mieście – dodaje. Pan Mariusz ma 25 lat, jest z pokolenia, dla którego historyczne zaszłości to już nie problem. On sam czuje się przede wszystkim Pomorzaninem. – Jeśli oprzemy się na PRL-owskiej propagandzie, że tu pod tym drzewem Krzywousty siedział i jadł jabłko, więc to nasze z dziada pradziada polskie ziemie, to będziemy niemiecką przeszłość Pomorza marginalizować i redukować do kilkudziesięciu lat. Tu niemal każdy jest skądś, nie ma możliwości pokazania dzieciom: „o, to piekarnia mojego dziadka, w której od 180 lat wypiekał chleb”. My tu tworzymy od 70 lat swoją historię, ale nie zapominamy o historii tej ziemi – nie niemieckiej, czy polskiej, ale pomorskiej – dodaje.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast