Na dwa dni przed oficjalną premierą „Areny szczurów” Marek Krajewski przyjechał do Darłowa, żeby promować swoją najnowszą książkę, której akcja toczy się nie tylko na darłowskich ulicach, ale także pod nimi.
To ostatnie śledztwo Edwarda Popielskiego, bohatera popularnego cyklu retro-kryminałów autorstwa Marka Krajewskiego. Komisarz prowadzi je w nadmorskim Darłowie, zabierając czytelnika nie tylko do świata mrocznej zbrodni, ale także w fascynującą podróż powojennymi ulicami miasteczka.
- Informacja o tym, że pewien budynek połączony jest według legendy z zamkiem był na tyle intrygujący, że historia ta odegrała niezwykle ważną rolę w konstruowaniu osi fabularnej powieści. Darłowskie ulice, budynki i opowieści z przeszłości nie tylko więc nadają koloryt, pozwalają na stworzenie ornamentyki, ale to także bardzo ważne dla narracji miejsca – zdradza Marek Krajewski.
Jak sam przyznaje, do Darłowa, którego jest honorowym obywatelem i z którego pochodzi jego żona, ma wielki sentyment i dostrzega w nim ogromny potencjał literacki. Nie po raz pierwszy bohaterowie jego kryminałów pojawiają się w grodzie nad Wieprzą. Eberhard Mock przeżywa tutaj kilka upojnych chwil podczas urlopu, spisanych w książce „Widma w mieście Breslau” oraz przeprowadza króciutkie śledztwo w sprawie zaginięcia Heinricha Roppa, kapelmistrza z cmentarnego kościoła św. Gertrudy, co autor opisuje w opowiadaniu „Darłowskie śledztwo Eberharda Mocka”.
Tym razem jeden z najbardziej znanych pisarzy gatunku zabiera czytelnika do 1948 r., do powojennej rzeczywistości miasteczka na Ziemiach Odzyskanych, rządzonego przez Armię Czerwoną i Urząd Bezpieczeństwa.
W odtworzeniu ówczesnych realiów bardzo pomogli mu badacze historii miasta oraz mieszkańcy pamiętający początki polskiego Darłowa.
- Nabrałem doświadczenia we Lwowie, pisząc cały cykl powieściowy o mieście, którego nie znałem, ale pokochałem, podobnie, jak Darłowo. Wówczas przyjeżdżałem tam dość często, a do pomocy miałem miejscowych historyków. Ta sytuacja powtórzyła się w Darłowie i znalazłem tutaj jeszcze więcej życzliwych ludzi, z których pomocy mogłem skorzystać – wyjaśnia i zdradza:
- Wystarczy założyć solidne buty, chodzić po mieście, robić zdjęcia, dokumentować i pytać. Darłowo nie jest dużym miastem, więc wystarczył mi tydzień spędzony tutaj na intensywnych eksploracjach. Darłowo nie jest dużym miastem, więc wystarczył mi tydzień spędzony tutaj na intensywnych eksploracjach.
O tym, jak wyglądały te poszukiwania terenowe mogli się dzisiaj przekonać dziennikarze, udając się z pisarzem na spacer po Darłowie śladami Edwarda Popielskiego. Wcześniej Marek Krajewski opowiadał o swojej najnowszej książce na konferencji prasowej w podziemiach darłowskiego Zamku, gdzie poddał się także badaniu wariografem.
Jeszcze dzisiaj wieczorem o godz. 18 będzie można spotkać się z autorem i posłuchać o „Arenie Szczurów” w Zamku Książąt Pomorskich.