W ruch poszły kosiarki, grabie, druciane szczotki i pędzle. Kilkadziesiąt osób spędziło sobotnie przedpołudnie na sprzątaniu poniemieckiego cmentarza w Szczeglinie.
Na szczeglińskiej nekropolii „stare” od „nowego” oddziela jedynie druciana siatka.
Po sąsiedzku, za płotem, obok zadbanych grobów dzisiejszych mieszkańców wsi spoczywają pod zmurszałymi nagrobkami niemieccy poprzednicy.
Przez całe dziesięciolecia w powojennej rzeczywistości nie było miejsca na pamięć o nich. Nic więc dziwnego, że cmentarz popadał w zapomnienie.
„Pomogli” w tym też złomiarze i amatorzy tanich trunków. Dopiero kilka ostatnich lat przyniosło zrozumienie, że groby, choć „nie nasze”, wcale nie są „obce”.
Na terenie cmentarza powstało w 2008 r. lapidarium i obelisk poświęcony pamięci dawnych szczegliniaków. Dzisiejsi mieszkańcy wsi starają się, nie tylko żeby ocalić to, co jeszcze da się ocalić, ale także dać świadectwo o sobie samych.
- Dajemy świadectwo o sobie, kim jesteśmy, ale też chcemy przekazać świadomość młodym pokoleniom. Nas za chwilę nie będzie, ktoś będzie musiał zadbać o te miejsca. To też nasze dziedzictwo, chociaż groby należą do innych ludzi. Nie będziemy musieli się też wstydzić, kiedy przyjeżdżają tu goście z Niemiec. Wprawdzie tych dawnych mieszkańców pojawia się coraz mniej z roku na rok, ale czasem zaglądają ich wnuki - wyjaśnia Barbara Iwanisik, opiekun świetlicy i mieszkanka Szczeglina.
Do akcji sprzątania cmentarza przed listopadowymi świętami udało jej się namówić kilkoro dzieci, przyszła garstka młodzieży. Jest też kilkoro dorosłych, którzy idąc w ślady sołtysa, koszą wyrosłą po kolana trawę, tną gałęzie, malują. Starsi grabią zalegające po kostki liście, młodsi szczotkami doczyszczają pomniki, usuwają rdzę z metalowych krzyży i ogrodzeń. Ośmioletni Wojtek ostrożnie maluje czarną farbą tabliczkę, której nie jest w stanie odczytać. Gotycka czcionka nie ułatwia zadania w rozszyfrowywaniu, kto jest pod nią pochowany. Ale to nie jest najważniejsze.
Pasjonaci historii i mieszkańcy wsi razem starają się zadbać o cmentarz dawnych szczegliniaków Karolina Pawłowska /Foto Gość - To nie nasza historia, ale historia tej ziemi. Ludzie, którzy są tu pochowani tworzyli Szczeglino, budowali domy, w których mieszkamy. Należy się im pamięć - dodaje pani Basia.
W przywracaniu pamięci o przeszłości wspierają mieszkańców Szczeglina pasjonaci ze Stowarzyszenia Historyczno-Eksploracyjnego „Odkrywcy”. To ich druga wizyta na szczeglińskiej nekropolii. Ślady ich wizyty zdążyły zarosnąć chaszczami, ale jest zdecydowanie lepiej niż kiedy weszli tu przed trzema laty po raz pierwszy.
- Sprzątaliśmy, wycinaliśmy gałęzie, podnosiliśmy krzyże, oczyściliśmy i konserwowaliśmy nagrobki. Teraz zrobimy dokładnie to samo, ale spróbujemy wejść trochę dalej w głąb cmentarza - mówi Tomasz Neska, prezes stowarzyszenia, wskazując na mocno zarośniętą, niemal nieczytelną część z najstarszymi pochówkami.
To nie pierwsza taka akcja „Odkrywców” w miejscowościach położonych wokół Koszalina. W ubiegłym roku wysprzątali poniemiecki cmentarz w pobliskim Maszkowie.
Jak mówią robią to z szacunku do przeszłości i do człowieka, któremu - niezależnie od wyznania i narodowości - należy się szacunek i po śmierci.
Szczeglińska nekropolia to jeden z coraz mniejszej liczby cmentarzy poewangelickich, którym udało się przetrwać: nie wybudowano na nim garaży, nie został splantowany, płyty nagrobne nie stały się chodnikami. - Chociaż i tutaj widać ślady zniszczenia przez człowieka. Połamane elementy metalowe, niszczone, wyrywane na złom. To świadectwo o nas - dodaje pan Tomek.
- Chodzi o pamięć o ludziach i historii tych ziem. Chcemy rozbudzać w ludziach świadomość, że to ważne, żeby nie dochodziło do dewastowania, bezmyślnego niszczenia czegoś, co „nie jest nasze”. Dawno minęły czasy komunistycznej propagandy nakazującej niszczyć wszystko, co związane z przeszłością tej ziemi. Dla nas to też ważne w kontekście upominania się o nasze groby, które zostały na Kresach. Jeśli wymagamy od innych pamięci, to sami jej nie traćmy - zauważa Tomasz Neska.
Więcej o sprzątaniu cmentarza w Szczeglinie w jednym z kolejnych numerów papierowego wydania „Gościa koszalińsko-kołobrzeskiego”.