Ponad 120 osób z 6 diecezji, stanowiących filię poznańską Ruchu Światło–Życie, szukało sposobów, jak jeszcze lepiej służyć w Kościele.
Nie w pojedynkę, lecz w wieloosobowych diakoniach: modlitwy, ewangelizacji, misji, wyzwolenia z uzależnień, poszanowania życia, liturgii, muzyki, komunikacji. Decyzja, by taką służbę podjąć nie jest łatwa, jak przyznają Katarzyna i Jarosław Robionkowie z Wałcza, którzy od czerwca br. są parą rejonową Domowego Kościoła. Początkowo przerażeni, dziś widzą, jak wiele radości przynosi im troska o formację braci. – To wzmacnia naszą jedność. Dawniej przeszkadzały nam różniące nas sposoby działania, teraz nas to buduje – wyjaśnia pani Katarzyna.
Diakonie spotykają się dwa razy w roku, jednak w naszej diecezji gościły po raz pierwszy. Pod okiem moderatora filialnego ks. Adriana Puta w koszalińskim Centrum Edukacyjno-Formacyjnym uczestnicy dzielili się doświadczeniem i umacniali świadectwem wiary. Spotkanie rozpoczęło się Eucharystią pod przewodnictwem ks. Tomasza Tomaszewskiego, miejscowego moderatora diecezjalnego. Msza zgromadziła osoby odpowiedzialne za poszczególne części Ruchu. Nazajutrz dołączyli do nich członkowie diakonii, także ci, który dopiero pragną posługiwać w którejś z nich, w tym znacząca liczebnie grupa naszych diecezjan.
Tematem spotkania był „Ruch Światło–Życie jako ruch katechumenalny”. – Zastanawiamy się, na ile to, co robimy we wspólnotach, prowadzi od ewangelizacji do podjęcia diakonii w Kościele – mówi ks. Marek Sędek, moderator generalny RŚŻ. Uważa, że katechumenat to szkoła wiary odpowiednia dla coraz bardziej pogańskiego społeczeństwa. – Sami ludzie wierzący coraz częściej szukają rozwiązań, jak przekazać swoją wiarę choćby własnym dzieciom żyjącym w środowisku, które wiarę porzuciło.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się