W Roku Miłosierdzia chcą nie tylko o nim mówić, ale także je czynić. Młodzież z Ustki złożyła obietnicę Bogu.
Przez najbliższe 12 miesięcy Młodzi Miłosierni chcą konkretnie działać: odwiedzać chorych i samotnych, nieść pocieszenie cierpiącym, włączać się w istniejące akcje na swoim terenie. Jednym słowem - realizować uczynki miłosierdzia względem duszy i względem ciała.
- Papież Franciszek zachęca nas w tym roku do odkrywania na nowo Bożego Miłosierdzia. To też wezwanie do działania. Bo przecież można pięknie mówić o miłosierdziu, ale wprowadzenie go w życie jest już trudniejsze - wyjaśnia s. Dominika Pac ze Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego de Saxia, która przyjechała z młodzieżą do Koszalina.
- Nie chodzi nam o syndrom zapałki: jedna akcja i koniec. To ma być rok systematycznego czynienia miłosierdzia w swoim środowisku - przynajmniej raz w miesiącu fizyczną lub duchową aktywnością - dodaje.
Pomysł na zawiązanie grupy Młodzi Miłosierni to oddolna inicjatywa samej młodzieży, która gromadzi się na comiesięcznych spotkaniach modlitewnych organizowanych przez usteckie duchaczki.
- Huta Ducha Świętego ich rozpaliła i tak zrodził się pomysł na konkretne działanie. Sami zrobili sondaż: ile wolnego czasu przesiadują przed komputerem, a ile ofiarowują drugiemu człowiekowi. Komputer, niestety, wygrał. Ale też zniwelował odwieczny argument: „nie pomagam, bo mam bardzo dużo obowiązków”. Pomysłem postanowiliśmy się podzielić z usteckimi gimnazjalistami, którzy jako pierwsi złożyli swoje deklaracje - mówi s. Dominika.
Przed Najświętszym Sakramentem młodzi wolontariusze zobowiązali się do bycia „narzędziem miłosiernej miłości w Kościele, parafii, rodzinie i na wszystkich krańcach ziemi”. Swoje deklaracje złożyli na ołtarzu w kaplicy koszalińskiego Domu Miłosierdzia.
- Emocje były, bo przecież obietnica złożona przed Najświętszym Sakramentem to nie przelewki. Stałam z kartką w dłoni i myślałam sobie: a co jeśli nie dam rady, jeśli się rozmyślę, znudzę? Ale przeczytałam swoją deklarację i położyłam ją na ołtarzu. Myślę, że to też będzie mnie dopingować w chwilach zniechęcenia: obiecałam Panu Jezusowi, więc nie mogę się wycofać - przyznaje Aleksandra Czaja, jedna z dziewiętnaściorga gimnazjalistów, którzy podjęli się zobowiązania.
Jeszcze nie sprecyzowali dokładnie, w jakich miejscach chcą pomagać. Mówią, że są otwarci na działanie Ducha Świętego: będą działać tam, dokąd ich pośle. Wolontariat jednak częściowo rozpoczął się już przed świętami Bożego Narodzenia. Młodzi poszli z życzeniami i kolędami do hospicjum, odwiedzili też podopiecznych Społecznego Domu Opieki.
- Na razie mam jeszcze dużo wolnego czasu, mogę bez problemu go komuś ofiarować. Wielu moich znajomych ma inne pomysły na zagospodarowanie tego czasu: leżenie przed telewizorem, komputer, zabawa. Ja chcę inaczej, nie chcę marnować czasu. Tym bardziej, że nic mnie to przecież nie kosztuje. Dla mnie to tylko kilka podarowanych drugiemu człowiekowi godzin, dla potrzebującego może znaczyć to bardzo wiele - wyjaśnia swoją chęć włączenia się w wolontariat Aleksandra Malinowicz.
- Są dni, kiedy zupełnie nie mam nic konkretnego do roboty. Mogę ten czas zmarnować przed telewizorem, ale mogę też zrobić coś dobrego. A nawet jeśli nie można akurat wziąć udziału w akcji, iść do szpitala, odwiedzić samotnych, to przecież jednym z uczynków miłosiernych co do duszy jest modlitwa za żywych i umarłych - dopowiada Mateusz Werra.
Młodzi Miłosierni to nie tylko gimnazjaliści, ale także studenci i - jak zapewniają - każdy, kto czuje się młody duchem, a chciałby włączyć się w przedsięwzięcie. Kolejna grupa wolontariuszy będzie składać deklaracje podczas marcowej Huty Ducha Świętego w Ustce.