W kołobrzeskim Zespole Szkół Morskich otwarto jedną z najbardziej zaawansowanych na świecie pracowni symulatorów siłowni okrętowych. Ale to nie wszystko...
To wielkie wydarzenie dla szkoły i jak mówi jej dyrektor, Lech Pieczyński, spełnienie marzeń.
Trójwymiarowy symulator MED3D jest wyprodukowany przez polską firmę "Unitest". Jest używany w kilkudziesięciu krajach na całym świecie. Wykorzystuje najnowsze osiągnięcia w dziedzinie prezentacji grafiki trójwymiarowej oraz realizacji dźwięku przestrzennego.
- Symulator został stworzony na podstawie tysięcy zdjęć i wywiadów z mechanikami. Jest w 100 proc. odwzorowaniem prawdziwej siłowni z silnikami i wszystkimi instalacjami. Mamy tutaj ponad 40 urządzeń, które rzeczywiście pływają na statkach. Można symulować różne jednostki, różne silniki, małej czy dużej mocy, po prostu wszystko. Najwyższa technologia - cieszy się Piotr Sobiczewski, nauczyciel przedmiotów zawodowych w kołobrzeskim technikum.
- Pracownia posiada kilkanaście stanowisk z monitorami dotykowymi. Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykła pracownia komputerowa. Zaczyna robić się interesująco, kiedy to wszystko włączymy. Możemy symulować różne stany eksploatacyjne statku, także sytuacje kryzysowe - wyjaśnia nauczyciel.
Wszystkie zaprogramowane w symulatorze awarie, na których ćwiczą uczniowie, wydarzyły się w rzeczywistości.
Jeden z instruktorów prezentuje np. pożar w pomieszczeniu agregatu awaryjnego. Adam Kościelny, nauczyciel, wyjaśnia, że kiedyś przeżył podobną sytuację na statku. Teraz, przy pomocy symulatora, przeprowadza kolejne czynności mające na celu ugaszenie ognia. Monitory odwzorowują nawet zadymienie pomieszczenia i słabą widoczność wskaźników. Słychać także syreny alarmowe.
- Uczeń może poczuć się, jak na statku - zapewnia Piotr Sobiczewski. Jego słowa potwierdza Michał Zdrodowski z klasy IV. - Mam już za sobą miesiąc na morzu. Ten symulator zdecydowanie oddaje rzeczywistość.
Michał Zdrodowski już niedługo ukończy kołobrzeską szkołę i będzie mógł zweryfikować nabyte umiejętności ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Zanim uczniowie zasiądą do symulatorów, muszą opanować podstawy teorii. W czasie zajęć można się mylić, ale gdy jakąś umiejętność trzeba zaliczyć, są tylko dwie możliwe oceny.
- Jedynka albo piątka. Nie można zrobić tego na trójkę. To tak samo jak z budową mostu, który nie może wytrzymać tylko trochę. Nieuruchomienie silnika, albo jego nagłe zatrzymanie może spowodować bardzo poważne skutki, np. kolizję z inną jednostką - mówi Krzysztof Wejkowski, nauczyciel.
Lech Pieczyński, dyrektor kołobrzeskiej technikum nie kryje dumy z nowej pracowni. W Polsce jest 5 podobnych szkół, ale żadna z nich nie jest tak wyposażona. Podobny sprzęt można znaleźć tylko na Akademiach Morskich w Szczecinie i w Gdyni.
Realizacja projektu kosztowała ponad 186 tys. złotych. Wyposażenie pracowni nie byłoby możliwe bez sponsorów. Dwóch największych to Polska Żegluga Bałtycka i chińsko-polskie Towarzystwo Okrętowe Chipolbrok z Gdyni.
Zespół Szkół Morskich w Kołobrzegu istnieje od 49 lat. Ukończyło go już ponad 5 tys. absolwentów, którzy pracują na statkach pływających po wodach całego świata. Obecnie kształci się w nim prawie 500 uczniów ze wszystkich województw.
Katarzyna Kaczmarek-Abram, koordynatorka projektu "Szkoła Przyjazna Rodzinie" w ZSM ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Lech Pieczyński, dyrektor ZSM stawia jednak nie tylko na rozwój technologiczny. Placówka uzyskała też niedawno certyfikat "Szkoła Przyjazna Rodzinie" wydawany przez Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny w Warszawie, głównego organizatora Marszów dla Życia i Rodziny.
Lech Pieczyński podkreśla: - Przygotowujemy uczniów do wykonywania szczególnie trudnego zawodu. Jeżeli człowiek wraca po długim rejsie, to musi mieć port macierzysty. Tym portem jest dla nas przede wszystkim rodzina. Nasze postrzeganie świata oparte jest na tradycyjnym modelu rodziny.
Szkoła przygotowuje się do wdrożenia konkretnych działań wspierających rodzinę. Już odbywają się różnego rodzaju warsztaty dla uczniów, szczególną uwagę zwraca się na kontakt nauczycieli z rodzicami.
- Widzimy to, czego młody człowiek często nie widzi, tzn. że warto mieć w życiu do kogo wracać i warto to pielęgnować - mówi dyrektor.
Uznanie dla szkoły wyraził w specjalnym liście bp Edward Dajczak.