Prawie 2,5 tysiąca pilan poszło w ulicznej Drodze Krzyżowej, lawirując... między autami. Zabrakło zabezpieczenia przez Policję. Momentami było nawet niebezpiecznie.
To już tradycja: w ostatni piątek Wielkiego Postu na ulice Piły wychodzą wierni z krzyżem, aby uczestniczyć w nabożeństwie Drogi Krzyżowej. Pomagają w tym rozważania ks. dr. Władysława Nowickiego, proboszcza parafii św. Stanisława Kostki w Pile.
- Jesteśmy tu, aby rozważać nie tylko mękę, ale także i miłość miłosierną, którą nie do końca pojmujemy. Chcemy towarzyszyć Chrystusowi w drodze i uczyć się od Niego miłować naszych bliźnich, którzy wcale do kochania łatwi nie są - słyszeli uczestnicy.
Krzyż nieśli przedstawiciele prawie wszystkich pilskich parafii, a także strażacy, studenci, służba zdrowia, kapłani, ministranci, wspólnoty religijne. Miejscami musieli lawirować między samochodami. Okazało się, że policja nie zabezpieczyła trasy nabożeństwa.
Ulice, po których odbywała się Droga Krzyżowa, nie były zamknięte, a nabożeństwo zabezpieczali na ochotnika wierni. Czasami było niebezpiecznie: kierowcy wymijali uczestników drogi. - Z przykrością stwierdzam, że z nieznanych powodów nie byliśmy prowadzeni przez policję. Zapewne doszło do nieporozumienia lub innych okoliczności. W przyszłości chcielibyśmy jednak czuć się bezpiecznie na ulicach miasta - powiedział na końcu Drogi Krzyżowej dziekan Piły ks. Dariusz Jastrząb.
Na szczęście, problemy techniczne nie przyćmiły wymowy całego nabożeństwa. - Szliśmy z symbolicznym krzyżem, a na zakończenie postawiliśmy go na ramieniu figury św. Jana Pawła II. Opieramy na jego wstawiennictwie nasze wszystkie troski, to, co się dzieje w naszych rodzinach i naszym mieście. Krzyż nas połączył! Tak jak chrześcijaństwo ma w centrum krzyż, tak i teraz w Pile, w centralnym miejscu, znalazł się symbol męki Chrystusa - mówił dziekan Piły.
Na zakończenie wszyscy odśpiewali „Boże, coś Polskę”.