Główny front walki o ochronę życia wcale nie znajduje się w Sejmie i w mediach.
Raz, dwa, trzy, zginiesz ty
Patrząc na biegającą po mieszkaniu Martusię, Małgorzata snuje refleksję. - Decyzja o aborcji nie jest łatwa. Ale dzisiaj nie przekonuje mnie już tłumaczenie, że to wpadka, że mi się nie układa w związku, że nie dam rady finansowo, że jestem za młoda, za stara. Przerabiałam to na sobie. To nie są wytłumaczenia. Dzieci nie zamawia się w internecie. Wiadomo, skąd się biorą, więc jeśli ktoś współżyje...
- Dziecko daje wszystko. Nie jest mi łatwo, ani finansowo, ani w związku, ale nie zamieniłabym tego na nic. Zawsze jest wyjście. Ważne, żeby nie zostać z tym samemu, nie wstydzić się szukać pomocy.
- Czasami śmieję się sama z siebie. Martusia, czyli ta najbardziej nieplanowana i, wstyd przyznać, niechciana, teraz jest najbardziej kochana.
- Kobiety, które myślą o aborcji, czyli chcą pozbyć się dziecka, niech sobie usiądą i pomyślą o tych dzieciach, które już mają. Dlaczego nie "usunąć" któregoś z nich? Zróbmy losowanie albo pomyślmy, które mnie bardziej denerwuje, które drożej mnie kosztuje. Zabijmy jedno z nich i urodźmy sobie nowe. Narodzone, nienarodzone, też dziecko - mówi Małgorzata.
Walka nigdy się nie skończy
Ile w Polsce wykonuje się rocznie aborcji? Trudno powiedzieć, mimo że statystyki są powszechnie znane. W roku 2014 wykonano ich nad Wisłą, legalnie, ponad 1800.
Jak to wygląda lokalnie? Jak dowiedzieliśmy się oficjalnie, w szpitalu w Słupsku w roku 2015 odbyły się 4 "terminacje ciąży". W Koszalinie, w latach 2013-2015, takich "procedur" wykonano 7.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, liczby mogą być inne, ponieważ rzeczywiste aborcje są nieraz kwalifikowane jako samoistne poronienia.
Zatrważają też wyniki badania przeprowadzonego w roku 2013 przez CBOS. Wynika z niego, że ponad 25 proc. Polek przyznaje się do przynajmniej jednej aborcji w życiu.
Wszystko wskazuje na to, że niedługo zmieni się w Polsce prawo dotyczące aborcji. Jeśli obywatelski projekt ustawy, wokół którego toczy się obecnie gorąca dyskusja, trafi do Sejmu, a ten podda go pod głosowanie, biorąc pod uwagę układ sił, ustawa wejdzie w życie. Aborcja będzie całkowicie zakazana. Czy to sprawi, że problem zniknie? Oczywiście, że nie. Ciągle zdarzać się będą przypadki takie, jak pani Małgorzaty z Koszalina. Żadna bowiem ustawa, nawet najbardziej restrykcyjna i potrzebna, nie jest w stanie zmienić ludzkiego serca. Nie jest też w stanie skłonić kogokolwiek do rzeczywistej pomocy, a nie tylko do udzielania dobrych rad.
Dla zwolenników aborcji to argument za tym, że prawo powinno ją dopuszczać, bo przecież i tak będzie istniało podziemie. Zawsze rzeczywistość można zinterpretować tak, jak się chce. Przypadek pani Małgorzaty, który pokazuje, że paragrafy nie wystarczą, mówi na pewno jedno - walka o ochronę życia ludzkiego nigdy się nie skończy. Czasami jedno słowo, jeden gest potrafi zdecydować o życiu. Dlatego, jak mówi duszpasterz rodzin, ważne są nasze rozmowy na te tematy, także teraz, kiedy przez kraj przetacza się ogólnonarodowa dyskusja. Ważne, jakich używamy słów, czy potrafimy nazwać rzecz po imieniu, ale też przygarnąć tego, kto błądzi; czy nasze poglądy są jasne i zdecydowane, zgodne z tym, czego pragnie Bóg, a nie podyktowane tanimi emocjami czy polityczną zaciekłością.
Kim w przyszłości będzie Martusia? Tego nie wiemy. Jedno wiemy na pewno - żeby być kimś, trzeba najpierw... być.