Kolejne dzieci utracone nie zostały zapomniane. W Słupsku zorganizowano ich pochówek. Natomiast przed ratuszem manifestowano przeciwko zakazowi aborcji.
Było ich siedmioro - różnej płci, wieku. Na wszystkie rodzice oczekiwali z niecierpliwością i radością. Teraz muszą zmierzyć się z bólem i smutkiem.
Prochy dzieci, które zmarły w wyniku poronienia lub urodziły się martwe, spoczęły na nowym cmentarzu w Słupsku. To już trzecia tego typu uroczystość w "Kwaterze Dzieci Utraconych".
Po wieloletnich staraniach udało się doprowadzić do sytuacji, że dwukrotnie w ciągu roku rodzice mogą pożegnać swoje pociechy. - To bardzo ważne wydarzenie dla tych, którzy oczekiwali narodzin dziecka. To pożegnanie jest bardzo potrzebne - z punktu widzenia duchowego, ale i psychologicznego. Żałobę trzeba przeżyć - mówił ks. Wojciech Froelich, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej.
Słupski pochówek dzieci utraconych miał charakter ekumeniczny, dlatego - oprócz księży katolickich - obecni byli także duchowni innych wyznań.
Ks. Cezary Iwanowski, kapelan szpitala w Słupsku, przypomniał podczas uroczystości, że życie dorosłych, którzy odchodzą z tego świata, ma taką samą wartość, jak życie tych małych istot. - To nabożeństwo ma nam dać nadzieję, że te dzieci zostały zbawione, że Bóg ma je w swoim miłosierdziu, a one modlą za nami. Do tej pory często uważano je za bezwartościowe, za nieistniejące. Dzisiaj uświadamiamy sobie, że życie zakończone w jakimkolwiek momencie potrzebuje czci i szacunku - mówił ks. Iwanowski.
W dniu, w którym odbył się pochówek dzieci utraconych, niektórzy mieszkańcy Słupska zaplanowali przed ratuszem protest przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego.