Kapitan Krzysztof Baranowski, pierwszy Polak, który dwukrotnie opłynął kulę ziemską, był ostatnim gościem Wielkopolskiego Festiwalu Kultur i Podróży w Pile.
Kapitanem został, żeby... nie gotować. - Już podczas pierwszego rejsu zauważyłem, że na okręcie jest jedna osoba - kapitan - która nie musi chodzić do kambuza i gotować, czego nie umiałem i nie chciałem robić. Zawziąłem się, żeby jak najszybciej nim zostać - opowiadał z humorem, choć osiągnięcie tej sztuki wcale nie było takie proste. Wymagało zdobycia ogromnej wiedzy i umiejętności oraz pomyślne przejścia wieloetapowego egzaminu. Jak przyznaje, jedną z jego cech jest też upór, więc dopiął swego. Został kapitanem w wieku 25 lat, tym samym stając się najmłodszym kapitanem w historii polskiego jachtingu.
- Uczucie swobody, mimo wielkiej ciasnoty na jachcie, bliskość nieba i gwiazd podczas nocnych wacht. I najważniejsze: poruszanie się „na koszt” wiatru, a więc - jak się wydaje - zupełnie bezpłatnie. Poczucie, że jacht jest sterowany ręką Boga - opowiada o swojej miłości do żeglarstwa.
- Morze ma swoją magię. Chce się na nie wracać, mimo że ciężko, że zimno, że zdarza się choroba morska. Morze samo jest jak choroba, i to nieuleczalna - dodaje ze śmiechem.
Kapitan Baranowski przed kuchnią jednak nie uciekł. Jak na ironię, stała się ona bramą do pierwszego wielkiego rejsu dookoła Ameryki Południowej. - Spędziłem 15 miesięcy w kambuzie i chociaż nie umiem i nie lubię gotować, szczęśliwie nikt się nie rozchorował, co więcej - załoga uznała, że sprawdziłem się jako kucharz - podsumowuje absolwent kursu zbiorowego żywienia prowadzonego przez Ligę Kobiet. Jak do każdego z wyzwań, także do tego kapitan Baranowski podszedł bowiem niezwykle poważnie i swoje kulinarne umiejętności pogłębiał na specjalnym kursie.
K. Baranowski jest pierwszym Polakiem, który dwukrotnie opłynął samotnie świat oraz dziewiątym żeglarzem w historii samotnych wypraw, który okrążył świat w strefie Ryczących Czterdziestek (dookoła Antarktydy). Ponadto jest twórcą koncepcji dwóch projektów budowy żaglowców („Pogoria” i „Fryderyk Chopin”), autorem kilkunastu książek oraz filmów o tematyce morskiej. Jest również założycielem i pomysłodawcą Szkoły pod Żaglami, dzięki której pokolenia nastolatków od ponad 30 lat mają możliwość przeżycia niesamowitej przygody i odebrania niezłej lekcji życia.
- Morze uczy całego kompleksu cech. Jest bardzo surowym i wymagającym nauczycielem. Nie ma mowy o kiepskiej robocie, bo bardzo szybko weryfikuje wszelką fuchę. Młody człowiek, kiedy widzi, że musi poprawiać, co zrobił, do skutku, szybko się uczy, żeby od razu robić to dobrze. I uczy się szacunku do dobrej roboty - mówi kapitan Baranowski.
Uczy również szacunku dla drugiego człowieka. - Na jachcie wszyscy są stłoczeni, siedzimy sobie jeden drugiemu na głowie, co wymaga wzajemnego poszanowania i tolerancji. Im ciaśniej, tym więcej trzeba szacunku. A rygorystyczna służba morska uczy, że każda minuta jest cenna, spóźnienie się na wachtę powoduje, że skazuje się zmiennika na dłuższe stanie na zimnie, na deszczu, bez snu - wyjaśnia i dodaje: - Krótko mówiąc, morze uczy porządku. I to dosłownie: nawet źle zasłana koja skutkuje „pilotem”, czyli wywróceniem wszystkiego do góry nogami i zaczynaniem ścielenia od początku.
Kapitan Baranowski był ostatnim gościem IV Wielkopolskiego Festiwalu Kultur i Podróży „To Tu To Tam”, który w tym roku realizowany był razem z X Festiwalem Nauki pilskiej PWSZ. Oprócz legendy polskiego żeglarstwa, w Pile przez 6 dni gościli nietuzinkowi polscy podróżnicy, który opowiadali o swojej pasji i przygodach.
- Takie festiwale to świetna zachęta do wyciągania ludzi z domów, pobudzania ich do działania. Lepiej, żeby spędzali czas aktywnie, robili coś ciekawego, pożytecznego, niż siedzieli przed telewizorem czy komputerem. To szczególnie potrzebne młodym - podsumował wydarzenie kpt. Baranowski.
W ramach pilskiego festiwalu przeprowadzono również ogólnopolskie konkursy fotograficzny i na najlepszą prezentację/film o podróży.