Ok. 50 osób odpowiedziało na zaproszenie Akcji Katolickiej działającej przy kołobrzeskiej bazylice, by przeżyć kilka godzin na modlitwie i dobrej rozmowie wokół tematu słowa i milczenia.
- Staramy się raz w roku spotykać na takim jednodniowym dniu skupienia. Jest nas w oddziale kołobrzeskim 20 osób, ale postanowiliśmy się otworzyć i zaprosiliśmy też osoby z innych grup - powiedziała Katarzyna Paciorkowska, prezes oddziału AK przy bazylice w Kołobrzegu.
Do miejscowego ośrodka Aniołów Stróżów przybyli więc także członkowie Akcji Katolickiej z Ustronia Morskiego i Białogardu oraz osoby z innych grup duszpasterskich, łącznie ok. 50 osób. Zgromadził ich interesujący temat, dotyczący komunikacji: "Moc słowa. O mówieniu i milczeniu", podjęty przez o. Piotra Włodygę, benedyktyna ze Starego Krakowa, a zarazem biblistę i trenera komunikacji międzyludzkiej.
- To ważny temat i interesuje wszystkich: co mówimy i jak - wyjaśnia K. Paciorkowska jego dobór. Pani prezes przyznaje, że katolicy zbyt mało uwagi zwracają na grzechy języka. - A szczególnie my, ludzie Kościoła, powinniśmy umieć nad tym panować. Nasz sposób mówienia świadczy o nas, mówi, kim jesteśmy. Dlatego chcemy, żeby to dzisiejsze spotkanie pomogło nam w obserwowaniu samych siebie w tej kwestii. Ważne, by ludzie rozpoznawali nas po miłości, która płynie także poprzez nasze usta.
O. Włodyga rozpoczął konferencję od pokazania zdrowego balansu pomiędzy milczeniem a mówieniem wyjaśniając zarazem, że to pierwsze nie zawsze jest złotem, ale że do nas należy umiejętność rozróżniania, kiedy powinniśmy zabrać głos, a kiedy lepiej jest milczeć.
Wskazywał na zachowania, poprzez które domownicy komunikują nam potrzebę milczenia, np. wtedy, kiedy biorą do ręki gazetę i "chowają się" za nią. Zresztą milczenie nie zawsze znaczy to samo. Całkiem inne od milczenia uwagi lub będącego odpoczynkiem jest takie, które jest ukrytą wrogością lub formą kary dla kogoś.
O. Włodyga mówił także o mocy słowa. I tego podcinającego skrzydła, naznaczającego kogoś jako nieudacznika, i tego dobrego, opiekuńczego, poprzez które czujemy się zauważeni w głębszy sposób. - Słowo, które się mną opiekuje to takie, które mówi coś o mnie. Ono ma w sobie najwięcej słuchania. Niekoniecznie musi to być słowo wprost o mnie - wyjaśniał słuchaczom podając za przykład sytuację, gdy ktoś docenia efekt naszej pasji i tym samym opisuje nas samych. - Takie słowo trafia bardzo mocno do serca, bo ktoś zauważył piękno, które udało mi się uzyskać.
Także słowa samej konferencji padły na dobry grunt, słuchacze chętnie włączali się w rozmowę, zadawali pytania i podsuwali własne spostrzeżenia.