Wzuły sportowe buty, naciągnęły na habity koszulki z napisem „Super siostry”. W meczu piłki siatkowej ograły gimnazjalistki. Tyle mają energii siostry kanoniczki Ducha Świętego z Ustki.
Nie wystarczyło im, że od dwóch lat podczas comiesięcznych czuwań modlitewnych młodzież z Ustki i okolicznych miejscowości – Łącka, Rusinowa, Jarosławca, Duninowa, Zaleskiego, Możdżanowa – jest przekuwana duchowo w Hucie Ducha Świętego. Siostry wręcz roznosi. Zamiast zapraszać kolejnych chętnych do kościoła pw. NMP Gwiazdy Morza, zorganizowały festyn rodzinny na terenie miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Smarowały zgłodniałym pajdy chleba smalcem, przeprowadzały konkursy, zagrzewały wypoczywających energicznym śpiewem. Kanoniczki Ducha Świętego wiedzą, jak przyciągnąć uczestników takich spotkań. Postawiły na zmagania sportowe, które zawsze gromadzą widzów – na boisku rozegrano dwa mecze: piłki nożnej, w którym z uczniami UTO walczyli księża, nauczyciele i mężczyźni z Domowego Kościoła oraz piłki siatkowej kobiet.
S. Boguchwała specjalnie przyjechała na ten wieczór z drugiego końca Polski, by wspomóc współsiostry w organizacji festynu. A one… postawiły ją na boisku. Grywa czasem w siatkę z młodzieżą, zna więc zasady, ale… – Nie wiedziałam, że za dotknięcie siatki traci się piłkę. No i straciłyśmy. Na szczęście poratowały nas nauczycielki z gimnazjum, które dołączyły do naszej drużyny. Ci, którzy nie mieli sposobności zmęczyć się na boisku, mogli to zrobić w iście męskim popisie jako drwale. – Nie jest sztuką przepiłować drewno normalną piłą, ale już tępą… – mówi z zadziornym uśmiechem s. Dominka, organizatorka Huty. Bez skrupułów namówiła do potyczki panów, którym nie tylko pot, ale grymas „ja wam pokażę” występował na czoło. Siostry skusiły ustczan do udziału w loterii fantowej licznymi nagrodami. Znalazły sponsorów, którzy ufundowali lot paralotnią, vouchery na siłownię lub romantyczną kolację. Najbardziej kusząca z nich – skuter – ściągnęła okoliczną młodzież do postawienia kieszonkowego. A wszystko na dobry cel – dofinansowanie wakacji w Białym Dunajcu dla parafialnej młodzieży i dzieci. Jadwiga i Zenon Laskowscy, choć już emeryci, to stali bywalcy Huty. Podzielają przekonanie sióstr, że warto było w majowy dzień wyjść z inicjatywą na zewnątrz kościoła. – Właśnie takie spotkania powinno się propagować – mówi p. Jadwiga. Przy takiej idei to i nie wstyd paradować pod pachą z puszką lakieru do włosów, bo to wygrana w loterii fantowej i mały powód do dumy, że zostawiło się parę groszy dla dzieciaków. Siostrom pomagają wolontariusze, młodzież, która nie po raz pierwszy włącza się w akcje charytatywne. Weronika, Wiktoria i Ada niedawno odwiedziły w ramach szkolnego wolontariatu chore dzieci w szpitalu, niebawem pojadą do gdańskiego Domu Samotnej Matki. A teraz stoją z puszką i czekają na datki od ofiarodawców. Mówią, że z siostrami to nawet przyjemnie tak potrudzić się dla innych. Opodal z puszystym akitą na smyczy siedzi Anna Rutkowska. Zerka na dwóch synków, którzy skaczą na trampolinie. – Świetnie, że możemy się spotkać w gronie rodzin, młodzieży, sióstr zakonnych. Miło było patrzeć, jak one bawią się grą w siatkówkę – powiedziała. – Ludzie Kościoła nie powinni się wstydzić takich inicjatyw. Jest wesoło, można zjeść coś pożywnego i na słodko, porozmawiać bez pośpiechu ze znajomymi. Tematem spotkania, jako że przypadło ono w Wigilię Zesłania Ducha Świętego, był On sam. W wieczornej części majówki wprowadzono na scenę Ewangeliarz w procesji wiedzionej przez osoby niosące misy z dymiącym kadzidłem i odczytano fragment Ewangelii. Niedługą konferencję wygłosił bp nominat Krzysztof Włodarczyk. – Duch Święty jest niewidoczny. A więc jak Go rozpoznajemy? Jego znakiem rozpoznawczym jest Kościół. A to nie tylko mury, ale i wspólnota, także my, tutaj zgromadzeni – powiedział. Kiedy w półtorametrowej monstrancji umieszczono Najświętszy Sakrament, zgromadzeni odśpiewali litanię do Ducha Świętego. Po błogosławieństwie jeszcze długo wielbili Boga tańcem przy śpiewie Siewców Lednicy.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się