Adam Sztaba oceniał karaoke w koszalińskim pubie, by wspomóc akcję charytatywną na rzecz Anny Wiktorowskiej, chorej na raka nauczycielki z "Bronka".
Wiadomość o dramatycznej sytuacji Anny Wiktorowskiej, nauczycielki II LO im. W. Broniewskiego w Koszalinie, która walczy z nieoperacyjnym guzem mózgu, rozniosła się pocztą pantoflową. Jedynym rozwiązaniem medycznym, które ma szanse powodzenia, jest terapia protonowa, dostępna w klinice w Monachium. Jej koszt to 200 tys. złotych. W Koszalinie znalazły się osoby, które postanowiły zebrać brakującą sumę.
Zaledwie półtorej tygodnia wystarczyło kilku mieszkankom miasta, by zorganizować imprezę charytatywną, która zgromadziła - dzięki nagłośnieniu w lokalnych i społecznościowych mediach - ok. 400 osób. 3 sierpnia Klub "Prywatka" niemal pękał w szwach. - Jest nas 7 zwariowanych kobiet - p. Marzena przedstawia nieformalną grupę nazwaną "Jak nie my, to kto?". - Nie, nie znamy pani Ani, po prostu ktoś komuś gdzieś tam o niej opowiedział. A że trzeba pomagać, to skrzyknęłyśmy się. I tyle.
Panie wpadły na pomysł, by zwołać mieszczan na nietypową akcję charytatywną - karaoke. Udało im się wciągnąć do projektu znanego koszalinianina Adama Sztabę, dyrygenta i kompozytora.
Adam Sztaba bywa w Koszalinie bardzo rzadko. Tym razem wpadł tu na zaledwie półtorej doby. - Przyjechałem z Krakowa ze Światowych Dni Młodzieży, żeby zobaczyć się z moim półrocznym synem, którego nie widziałem miesiąc, bo tyle trwały przygotowania do ŚDM - powiedział sam zaskoczony zbiegiem okoliczności, które posadziły go znów w fotelu jurora, tyle że w koszalińskiej "Prywatce". - To co, my, ludzie popularni, możemy zrobić z popularnością, to pomóc wizerunkowo, przyciągnąć tłumy ludzi. To, co mogę dziś tu zrobić, jest cenniejsze niż niejedna aranżacja i partytura, którą piszę, bo takie akcje mogą pomóc komuś żyć - powiedział.
- Nas, wspierających tę akcję, niewiele to kosztuje. Myślę, że Polacy powinni o pomaganiu myśleć w ten sposób: nie że ktoś mnie znów o coś prosi i wyciąga ode mnie pieniądze, ale że mnie to nic nie kosztuje - podpowiadał mając na myśli nawet drobne sumy.
Będąc jeszcze pod wrażeniem Światowych Dni Młodzieży zaznaczył, jak ważne jest, by cenić życie, każdą chwilę. - Ludzie tam, do Krakowa, przyjechali z całego świata, a my przy tej masie prób nie mieliśmy okazji przeżyć tego wszystkiego właściwie, tak, jak byśmy chcieli. Zdaliśmy sobie sprawę, że to było jedyne w swoim rodzaju. Będziemy o tym opowiadali swoim dzieciom, wnukom. Bo to już się nie powtórzy.
A. Sztaba życzliwie oceniał kilkunastu występujących w karaoke, ale jeszcze przed ich wejściem na scenę przyznał, że prawdziwe talenty zdarzają się bardzo rzadko, a jeśli już, to wyławia się je nie tyle w metropoliach, co w małych miejscowościach.
W komisji zasiadły także Anna Jedlińska, żona prezydenta Koszalina, Ewa Turowska z CK 105 oraz Agnieszka Dranikowska, żona A. Sztaby.
- Z doświadczenia wiem, że koszalinianie nie zawodzą podczas takich akcji - powiedziała Anna Jedlińska. - Solidaryzują się w potrzebie i konsolidują swoje wysiłki. Jestem przekonana, że ta akcja zaowocuje bardzo dobrym wynikiem finansowym, między innymi dlatego, że formuła tego spotkania jest tak interesująca. Wspieramy duchowo panią Anię i jej najbliższych, ale w tym momencie jesteśmy w stanie pomóc im także finansowo przez tego typu działania.
Sama Anna Wiktorowska nie była obecna na imprezie, ponieważ przebywa w szpitalu w Gdańsku. Uczestnicy mogli jednak obejrzeć filmik z jej podziękowaniami. Obecna była natomiast jej córka, która ze wzruszeniem patrzyła, jak skarbona zapełnia się banknotami na leczenie jej mamy.
W trakcie imprezy odbyły się liczne licytacje, między innymi koszulki Roberta Lewandowskiego i "korków" Grzegorza Krychowiaka.
Koszalinianie, m.in. grono nauczycieli z II LO, planują kolejne wydarzenia, mające wesprzeć finansowo leczenie A. Wiktorowskiej. Czas na zebranie sumy mija w połowie września.