Po dziewięciu dniach maszerowania dotarli do celu. W Myśliborzu na pielgrzymów czekał biskup i klucze do miasta.
Roztańczonych i rozśpiewanych pielgrzymów z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej mieszkańcy Myśliborza nie mogli przeoczyć. Na ich powitanie wychylali się z okien, machali z samochodów albo przystawali zdumieni, kto robi tyle hałasu.
- To Boży raban! - śmieją się pielgrzymi, po których wcale nie widać było zmęczenia i 250 przemaszerowanych kilometrów.
Wcześniej, na rogatkach miasta, czekał na nich bp Edward Dajczak oraz przewodniczący rady miejskiej, który wręczył pątnikom klucze do miasta. To już tradycja Pielgrzymki Miłosierdzia, która do Myśliborza wędruje z Koszalina po raz 16.
- To pielgrzymka, podczas której nie ma biegu. Dlatego zabiera nam to aż dziewięć dni. Bywa męcząco, bywa spacerowo, ale zawsze jest mnóstwo czasu na modlitwę, na rozmowę, na doświadczanie. Codziennie adorujemy Najświętszy Sakrament i to nie trwa pół godziny, ale znacznie dłużej i - jak się okazuje - tego ludziom potrzeba - mówi ks. Łukasz Gąsiorowski, przewodnik pielgrzymki.
Pielgrzymują do malutkiego sanktuarium na urodziny Apostołki Miłosierdzia.
Julia ze Słupska nie wyobraża już sobie, że mogłaby nie przyjść złożyć życzeń urodzinowych siostrze Faustynie.
- To moja najlepsza przyjaciółka! - zaznacza.
To jej piąta Pielgrzymka Miłosierdzia. - To dziewięć dni z odciskami, z zakwasami, w deszczu albo w palącym słońcu. Po ludzku - zupełnie bez sensu. Ale my nie patrzymy po ludzku, bo Bóg tak nie patrzy. Jak On popatrzył na Faustynę! Przecież ona nie była ani mądra, ani wykształcona, ani ładna, ani majętna. Wcale nie była jakaś superwyjątkowa! A On właśnie ją wybrał i umiłował tak wielką miłością! Chciałabym właśnie tak patrzeć na świat jak Bóg - mówi Julka.
Koszalińsko-kołobrzescy pątnicy przybywają do Myśliborza dzień przed głównymi uroczystościami.
- Dla nich jeden dzień świętowania to za mało - śmieje się ks. Janusz Zachęcki, kustosz sanktuarium Jezusa Miłosiernego w Myśliborzu, witając pielgrzymów i zachęcając, by przeszli przez Bramę Miłosierdzia. To te same drzwi, przez które wszedł do myśliborskiego kościoła bł. ks. Michał Sopoćko, rozpoznając w świątyni tę, którą opisała mu wcześniej s. Faustyna, wybierając miejsce na nowe zgromadzenie.
- To wyjątkowe miejsce, w którym trudno pozostać obojętnym na znaki. Mamy szansę chodzić po śladach bł. ks. Michała. Nie tylko tych materialnych, ale także tych duchowych: w naśladowaniu jego rozkochania się w Bożym miłosierdziu, zaufania miłości Pana Boga - mówi kustosz i przyznaje, że w Roku Miłosierdzia myśliborskie sanktuarium odwiedza szczególnie wielu pielgrzymów.
- Najważniejsze jednak, żeby wyjść stąd nieco innym. Stać się jak Faustyna świadkiem Miłosierdzia we wcale nie łatwym świecie skażonym materializmem, konsumpcjonizmem, grzechem - dodaje.
W tym roku pielgrzymom towarzyszyło hasło „Miłosierdzia chcę”.
- Rok Miłosierdzia to szansa. Mówimy bez przerwy o miłosierdziu, koncentrujemy się na istocie Boga. Wielu z ludzi, których dotknęło coś bolesnego, traci wiarę, że to da się odkręcić, że można zmienić, naprawić. I w pewnym momencie mówi: „ja nie jestem wart ani Bożego miłosierdzia, ani ludzkiej miłości”. Takich niewierzących, tracących nadzieję jest zbyt wielu. Dlatego trzeba mówić wciąż i wciąż o Bogu pochylającym się nad człowiekiem, niezrażającym się niczym. Odradzać w nich to, co umarło. To cudowny rok, który przeorientuje nasze myślenie o Bogu. Wyjść z myślenia, że muszę zasłużyć na Bożą miłość. Pewnie, że trzeba odpowiadać na tę miłość swoim życiem, jego jakością, ale ta miłość Boga jest zawsze pierwsza i zawsze za darmo - przekonuje bp Dajczak.
Jutro do naszych pielgrzymów dołączą pątnicy z diecezji szczecińsko-kamieńskiej, żeby razem świętować 111. urodziny s. Faustyny.