To pytanie czasami zadają sobie niektórzy czciciele obrazu Jezusa Miłosiernego. Na pewno bardziej zgodny z wizją św. Faustyny jest obraz wileński, ale...
Konferencję poprzedziła Msza św., na zakończenie której wierni uczcili relikwie św. s. Faustyny. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość W rozmowie z "Gościem Niedzielnym" s. Zofia dzieli się historią swojego osobistego spotkania z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego.
- Zanim jeszcze zostałam siostrą, w moim życiu ciągle gdzieś pojawiał się ten wizerunek, zwłaszcza w ważnych i trudnych momentach. Zauważyłam to dopiero po jakimś czasie. W takich chwilach dostrzegałam obraz Jezusa Miłosiernego np. w jakiejś gazecie, wystawiony za szybą sklepu. Ale nie było to przypadkowe pojawienie się. Zrozumiałam, że On zawsze jest wtedy, kiedy coś ważnego się dzieje. Postanowiłam współpracować z tą łaską i kiedy miałam trudności, zaczęłam już świadomie przyzywać Jezusa w tym wizerunku - mówi siostra.
- Pamiętam pewną Mszę św., w czasie, kiedy przeżywałam trudne chwile. Wiedziałam, że w tamtym kościele nie było obrazu Jezusa Miłosiernego. Modliłam się jednak: "Panie Jezu, jeśli ta sytuacja ma się pozytywnie rozwiązać, to ukaż mi się w tym wizerunku". Po chwili, mama stojąca przede mną, wzięła na ręce swoje dziecko, a ono trzymało w ręku obrazek z Jezusem Miłosiernym i wystawiło mi go prosto przed oczy (śmiech) - wspomina siostra.
- Potem w bardzo trudnych okolicznością życia, Jezus przychodził mi z pomocą, a ja się do Niego zwracałam. Np. gdy siedziałam przy łóżku brata, który był po operacji na raka, przeżywałam, że nie wróci do rodziny i do dzieci. Znów poprosiłam Jezusa, aby mi się ukazał w tym wizerunku, jeśli mój brat ma się jeszcze spotkać z najbliższymi. Rozejrzałam się wkoło i nie było nigdzie tego obrazu. Ale ze świadomością, że On wszystko może, poprosiłam o taki znak. Po chwili wstałam i zobaczyłam, że na zakurzonej lampie leży jakiś kartonik. To był obrazek Jezusa Miłosiernego. Mój brat wyzdrowiał.
Siostra podobnych historii może opowiedzieć wiele. Jest przekonana, że Jezus Miłosierny rzeczywiście działa i jest wierny obietnicom przywiązanym do swojego wizerunku z napisem "Jezu ufam Tobie" - niezależnie od tego, czy jest to wizerunek pędzla Kazimirowskiego, czy Hyły.
W czasie Mszy św. śpiewał chór "Orantes" pod dyrekcją Szymona Cieślara. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość