Różowe szaliczki, nakrycia głowy i płaszcze, a w rękach różowe baloniki. Tego dnia to był najmodniejszy w Darłowie kolor. Przypominał, że z rakiem można wygrać, ale warto go wyprzedzić.
Niektóre chorobę mają już za sobą, inne wciąż się z nią zmagają, pod czapkami chowają odrastające po chemioterapii włosy. – To, że tutaj jestem, dodaje mi sił – nie ukrywa Alicja Budek. Operację przeszła w lutym, dopiero co skończyła chemię, jest w trakcie naświetlań, ale uśmiecha się od ucha do ucha. – Mam cudowne wsparcie rodziny, nie wszystkim jest to dane, mam też moje dziewczyny – zatacza ręką krąg, pokazując koleżanki z klubu Amazonek. – To ważne, bo społeczeństwo, chociaż tyle się o tym mówi, tyle osób choruje dookoła, nie zawsze potrafi poradzić sobie z czyjąś chorobą nowotworową. Odsuwają się, uciekają, jakby bali się, że rakiem można się zarazić – kręci głową z niedowierzaniem. Dlatego wie, jak ważne jest, żeby o raku mówić głośno, kiedy trzeba – na ulicy przekonywać, że profilaktyka to podstawa. – Wszystkie koleżanki namawiam. Ich mężów też, żeby – zamiast kupować kwiatki – zawieźli swoje panie do lekarza, chociażby na badanie USG. Niektóre mnie posłuchały, inne żyją tak, jakby myślały, że rak może dotknąć wszystkich, tylko nie je – mówi pani Ala.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.