27 stycznia w kinie Wolność w Szczecinku młodzież z Prywatnego Liceum Ogólnokształcącego i Gimnazjum wystawiła charytatywny spektakl na podstawie "Chłopów" Władysława Reymonta.
Dochód ze spektaklu "Boryna i rodzina" wesprze kasę Hospicjum Domowego im. Św. Franciszka z Asyżu w Szczecinku. – Wierzę, że to wszystko, co się tutaj dzieje, nie tylko stanie się tradycją szkoły, ale także będzie miało ciąg dalszy – powiedziała Dorota Szpernalowska z zarządu hospicjum. – Że młodzież będzie kontynuowała piękno, które tu dzisiaj pokazała i przekaże je ludziom cierpiącym.
Dumy z uczniów nie krył dyrektor szkoły Szymon Cieślar. – Większą wartością jest sztuka uzupełniona jakimś działaniem niż sama sztuka dla sztuki. Cieszę się, że uczniowie występują nie dla oklasków, ale żeby zrobić coś naprawdę dobrego.
Młodzieży doby internetu trudno zrozumieć wieśniaka, toteż nie było łatwo namówić na "Chłopów". Ale gdy ubrali barwne łowickie stroje, zdobyte dzięki uprzejmości Zespołu Szkół Rolniczych w Szczecinku, nagle się wczuli w role. – Zachwycili się ludowością. Odkryli kawał polskiej kultury, wiejskie temperamenty, polszczyznę – cieszy się Mariola Kowalczyk, polonistka PLO, scenarzysta i reżyser spektaklu.
I taniec. – Polska młodzież zna ludowe tańce o tyle, że w przedszkolu tańczy krakowiaka, a na szkolnych balach poloneza – mówi Katarzyna Balon, nauczycielka tańca i choreograf "Boryny i rodziny". – A tu się nadarzyła okazja, żeby wziąć się za kujawiaka. I z każdą próbą coraz bardziej się w nim rozsmakowywaliśmy.
A nawet dodawano coś od siebie. Grający Antka Piotr Tomczak, wbrew pierwotnej wizji scenarzystki, folgował sobie w okazywaniu złości wobec ojca, Boryny. Licealista przyznaje, rola "leżała" mu doskonale, bo konflikt międzypokoleniowy to doświadczenie bliskie każdemu. – Już podczas lektury "Chłopów", co ze względu na archaiczny język nie szło mi lekko, ten wątek motywował mnie, by przewrócić kolejną stronę. Przecież i dzisiaj zdarza się, że kwestie materialne odgrywają w rodzinie dominującą rolę – wyjaśnia.