Dziękowali za dziesięciolecia spędzone z nimi i przywoływali maksymę, którą kierował się w życiu: „nie ma zasług, jest tylko dług spłacany Bogu i ludziom”. Tłumy wałczan pożegnały ks. prałata Romualda Kunickiego.
W kościele św. Mikołaja, w którym posługiwał przez 45 lat, dziękowali Bogu za dar jego życia i prosili o niebo dla swojego emerytowanego proboszcza.
- Dla nas był „od zawsze”. Wiele osób nie zna Wałcza bez księdza prałata - przyznają, wspominając nie tylko 33 lata proboszczowania ks. Romualda, ale również jego posługę jako emeryta. Również jako przyjaciele żołnierzy, wieloletniego kapelana szpitala i wałeckich Sybiraków, zasłużonego mieszkańca miasta. A także duchowego ojca wielu powołań kapłańskich i zakonnych, które zrodziły się w czasie jego posługi.
- Sam wielokrotnie powtarzał, że ziemia wałecka to ziemia kapłańska i błogosławiona. Może to jego osobisty charyzmat, może gorliwa modlitwa za powołania, ale z pewnością też niezwykła wrażliwość i troska o każde rodzące się powołanie - zauważa ks. Paweł Wojtalewicz, jeden z księży, którzy wyszli z parafii pw. św. Mikołaja.
- Towarzyszył nie tylko, gdy wszystko się układało, ale także w tych chwilach trudnych. Był po ojcowsku wyrozumiały i poszukujący rozwiązań problemów, walczący o powołania i nie poddający się łatwo. Wielu z nas zawdzięcza mu swoje kapłaństwo dlatego, że umiał o nich i razem z nimi walczyć - dodaje.
- Dla mnie ksiądz prałat był „od zawsze”. Był proboszczem od 1976 r. Ja urodziłem się rok później. To on mnie chrzcił, pierwszy raz spowiadał i z jego rąk przyjąłem pierwszy raz Komunię Świętą. Towarzyszył mi także podczas studiów w seminarium i zaprowadził mnie do ołtarza na moją pierwszą Mszę św. A jeszcze wcześniej katechizował moją mamę w Gorzowie Wielkopolskim – mówi z uśmiechem ks. Łukasz Łukaszewicz i przyznaje, że świadectwo ks. Romualda miało wpływ na wybór drogi życiowej także jego.
- Nigdy nie pytał, nie naciskał: „a może zostałbyś księdzem?”. Po prostu był: w konfesjonale, przy ołtarzu, w codzienności, otaczając nas miłością. Pokazywał nam jak być księdzem - dodaje.
Ks. Romuald Kunicki został pochowany na wałeckim cmentarzu na Dolnym Mieście, przy Krzyżu Katyńskim. Karolina Pawłowska /Foto Gość Zmarłego kapłana żegnali samorządowcy, przedstawiciele wałeckich instytucji oraz żołnierze, którzy uczcili jego pamięć salwą honorową. Nie zabrakło także licznie przybyłych prezbiterów, także kolegów kursowych ks. Romualda. Mszy św. w intencji zmarłego kapłana przewodniczył bp Edward Dajczak, zaś uroczystościom na cmentarzu biskup-senior Paweł Cieślik.
- Nie podobałoby się to wszystko księdzu prałatowi, oj nie podobałoby się. Nigdy nie lubił pompy i zamieszania wokół siebie - uśmiecha się ciepło do wspomnień Alicja Kuczyńska, prezes Stowarzyszenia Rodzin Katolickich przy parafii pw. św. Mikołaja w Wałczu, która przez lata współpracowała z ks. Romualdem. I dodaje zaraz: - Ale byłby wdzięczny, że tak wiele osób się za niego modli, że był dla nich ważny.
Ks. prałat dr Romuald Kunicki urodził się 21 czerwca 1934 r. w Suwałkach. Mama wybrała dla niego imię takiego, jakie nosił ksiądz udzielający mu sakramentu chrztu. Po latach, przed śmiercią wyjawiła, że miała nadzieję, że jej syn także będzie kapłanem. I tak się stało. Powołanie do kapłaństwa zwyciężyło z chęcią zostania lekarzem. Białostocką Akademię Medyczną zastąpiło seminarium duchowne w Gościkowie-Paradyżu i Gorzowie Wielkopolskim. Świecenia kapłańskie otrzymał 28 maja 1959 r. w Gorzowie Wlkp. z rąk Sługi Bożego bp Wilhelma Pluty. Po święceniach pracował jako wikariusz w Międzyrzeczu Wlkp., Myśliborzu, Szczecinie Pogodno i w katedrze gorzowskiej. Po pracy w Gorzowie podjął studia stacjonarne i specjalistyczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, które zakończył magisterium z pedagogiki oraz pracą doktorską z teologii pastoralnej, z zakresu katechetyczno-pedagogicznego. Przez 18 lat był wykładowcą pedagogiki i katechetyki w Gorzowskim Seminarium Duchownym w Gościkowie-Paradyżu, następnie wykładowcą pedagogiki i teologii pastoralnej w Wyższym Seminarium Duchownym w Koszalinie.
W 1972 r., na prośbę bp. Ignacego Jeża, przeniósł się do nowo utworzonej diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
W wałeckiej parafii pw. św. Mikołaja najpierw pracował przez cztery lata jako wikariusz. Potem, przez kolejne 33 lata, aż do przejścia na emeryturę w 2009 r., duszpasterzował w niej jako proboszcz.
Pełnił funkcję wicedziekana, wieloletniego dziekana dekanatu Wałcz, dziekana rejonu szczecineckiego, pilskiego; był Dziekanem Dziekanów w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, członkiem Diecezjalnej Rady Kapłańskiej, kanonikiem gremialnym (sekretarzem i teologiem) Koszalińskiej Kapituły Katedralnej, kapelanem honorowym Jego Świątobliwości (prałatem). Za zasługi dla Wojska Polskiego został odznaczony srebrnym medalem za zasługi dla obronności kraju, zaś miasto, w którym spędził niemal pół wieku uhonorowało go medalem za zasługi dla miasta Wałcza. Był również wieloletnim kapelanem szpitala oraz wałeckich Sybiraków.
Z obowiązków proboszcza został zwolniony 1 sierpnia 2009 r. Pozostał jednak w parafii św. Mikołaja jako senior-rezydent, z wielka gorliwością służąc wiernym, zwłaszcza w posłudze konfesjonału i duszpasterstwie środowiskowym.
Zmarł w poniedziałek 3 kwietnia. Został pochowany na wałeckim cmentarzu na Dolnym Mieście, przy Krzyżu Katyńskim, przy którym często się modlił.