Nad sycewickim stawem odbyły się zawody wędkarskie. Podopiecznym WTZ-ów pomagali w rywalizacji profesjonaliści z Polskiego Związku Wędkarskiego.
13 września, po kilkumiesięcznych przygotowaniach, na stawie w centrum Sycewic odbyły się zawody wędkarskie par mieszanych: wędkarzy profesjonalistów i amatorów z miejscowych Warsztatów Terapii Zajęciowej, należących do Caritas.
Ks. Emil Siemaszko, który pobłogosławił zawodnikom, podkreślił, że wartością jest nie tyle wyczyn sportowy, co przyjaźń, która się w takich sytuacjach zawiązuje.
Do zawodów stanęło 10 podopiecznych placówki, w tym 4 na wózkach inwalidzkich. Ci ostatni posługiwali się metodą łowienia na grunt (wędka stoi na wspornikach, a na branie ryby ogłasza sygnalizator). Jedną z nich jest Asia. Kiedy ryba weźmie, niezborne nogi i ręce jej nie pomogą, więc liczy na pomoc opiekuna Stanisława Matusika. On zaś dostaje sygnał od niej - uderzenie dłonią w wędkę. - Mamy to opanowane: ja podciągam wędkę, Asia kręci kołowrotkiem. Wyćwiczyliśmy ten sposób ostatnio i Asia złapała 5 ryb - chwali ją S. Matusiak. Asia na potwierdzenie śmieje się głośno. Tym razem zależy jej na wygranej. - Ta sportowa żyłka zawsze się włącza - tłumaczy ją opiekun.
Małgorzata Oszmiańska, kierownik WTZ, mówi, że wspólne wyjścia konsolidują grupę, zwłaszcza że na co dzień 25 podopiecznych podzielonych jest na kilka zespołów. - Zawody wędkarskie to zarazem sposób na uspokojenie emocji naszych podopiecznych. Różnie bywa, zdarza się, że początek dnia jest trudny, gdy przybywają do nas w różnych nastrojach, pobudzeni, bo na przykład leki działają niewłaściwie.
- Patrzenie na jezioro, na wędki, bardzo wycisza - mówi unieruchomiony na wózku Paweł Tylus i dodaje, że rywalizacja to tylko pretekst do spotkania. - Cieszymy się, że udało się zorganizować te zawody, że jesteśmy tu razem, że komuś udaje się coś złowić.
Pomysł organizacji zawodów wyszedł od Stanisława Matusiaka, terapeuty w placówce, również zapalonego wędkarza. Okazało się, że był strzałem w dziesiątkę i zawody nie tylko na stałe wpiszą się w sycewicki krajobraz, ale w przyszłości być może poszerzą się o zawodników z innych ośrodków opiekuńczo-wychowawczych.