Ta tradycja trwa już nieprzerwanie od ponad pół wieku. W Słupsku znów rozbrzmiewała muzyka fortepianowa.
Jerzy Waldorff mawiał przed laty, że we wrześniu trzeba przyjechać do Słupska. Jego słowa do serca wzięli sobie niejedni melomanii, którzy odwiedzają miasto nad Słupią. Przyciąga ich nie tyle urok miasta, ale moc muzycznych atrakcji w ramach Festiwalu Pianistyki Polskiej. Nie lada gratka dla fanów muzyki klasycznej (i nie tylko) wkroczyła w tym roku w drugą „pięćdziesiątkę”. - I zaczęliśmy ją tak, jak rozpoczęliśmy pierwszą. Na scenie pojawiła się Lidia Grychtołówna, artystka, która zagrała na… pierwszej edycji Festiwalu – mówi Mieczysław Jaroszewicz, szef Słupskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. To ta organizacja stoi za przygotowaniem festiwalu.
Impreza, która organizowana jest cyklicznie od ponad pół wieku należy do czołówki polskich wydarzeń muzycznych. - Na liście Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego znaleźliśmy się na czwartym miejscu pod względem walorów jakościowych i artystycznych. Niestety nie idzie to w parze z miejscem na liście najlepiej dotowanych wydarzeń - mówi Mieczysław Jaroszewicz.
Festiwal Pianistyki Polskiej to impreza z tradycjami, która przyciąga przede wszystkim dojrzałych odbiorców. Choć okazuje się, że nie koniecznie. Na poszczególnych koncertach nie zabrakło na widowni także młodych twarzy. - Uczę się w szkole muzycznej i przyszłam z mamą i babcią. To dla mnie taka lekcja - mówi 9-letnia Ala. Dla babci to już kolejna wizyta na tej imprezie. Niektórzy, jak Agnieszka, na Festiwal czekali od kilku tygodni. - Już trzy tygodnie temu kupiliśmy bilety, bo nie mogliśmy się doczekać - mówi nastolatka, która do fanów muzyki klasycznej nie należy. - Ale tu trzeba być - dodaje nieświadomie cytując Waldorffa.
Młodych ludzi można było także spotkać w murach Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Jak co roku sale zamkowe zamieniły się w estradę koncertową. A dokładnie w „Estradę Młodych”, czyli miejsce prezentacji najmłodszych uczestników. - To ogromne wyróżnienie móc zaprezentować się na Festiwalu Pianistyki Polskiej. To ważna impreza dla nas, pianistów – mówi Weronika Chodakowska. Kiedy pada pytanie o stres dodaje, że ten jest zawsze. - Ale tutaj całe otoczenie dodaje specyficznego klimatu - mówi studentka pokazując na muzealne arrasy.
Festiwal Pianistyki Polskiej to uczta nie tylko dla duszy, ale i dla ciała. Dla zmysłu słuchu, ale i wzroku, i powonienia. Wszystko za sprawą działkowców, którzy od blisko 35 lat współpracują z organizatorami imprezy. W przerwie koncertów można podziwiać wystawę kwiatów przygotowaną przez słupskich ogrodników. - Może nie rosły one przy dźwiękach muzyki Chopina czy innych wybornych kompozytorów, ale to sama natura z naszego regionu - uśmiecha się Wiesław Boratyński, szef Związku Działkowców w Słupsku.
Lato zbliża się ku końcowi, liście zaczynają opadać z drzew, a kolejna, 51. edycja Festiwalu Pianistyki Polskiej przechodzi do przeszłości. Melomani zacierają już ręce z myślą o kolejnej edycji. We wrześniu 2018 roku.