Ustczanie zakończyli świętowanie odpustu parafialnego modlitwą za tych, których życia pozbawił morski żywioł.
W kościele pw. Najświętszego Zbawiciela i na przykościelnym placu przy krzyżu w ich intencji modlili się Koronką do Bożego Miłosierdzia. Wspominali wciąż bolesne tragedie, które odebrały im bliskich, jak i tych, którzy stracili życie w Bałtyku przed dziesięcioleciami.
- W parafii nadmorskiej trudno nie modlić się za ludzi morza, szczególnie w czas odpustu parafialnego. Prosimy więc i za tych, którym morze odebrało życie, zarówno naszych parafian, marynarzy, rybaków, jak i turystów – mówi ks. Przemysław Tymecki. Ustecki wikariusz jest także duszpasterzem Apostolatu modlącego się od wielu lat za dusze w czyśćcu cierpiące.
Wypraszają łaski dla dusz czyśćcowych nie tylko w listopadzie, ale przez cały rok. Od kilku lat przy parafialnym odpuście na specjalnym nabożeństwie szczególnie wołają „za swoimi”: bliskimi, przyjaciółmi, sąsiadami.
– To nasz obowiązek mieszkających nad morzem, by modlić się za ludzi morza. Prosimy i za tych, których znamy, pamiętamy, których nazwiska są wypisane na epitafium w kościele, których odwiedzamy na usteckim cmentarzu, ale i za tych, których imion nie ma już kto zapisać na wspominkowych kartkach. To dla nas bodziec do czynienia dobra – wyjaśnia Renia Ulanowska, animatorka apostolatu.
W tym roku, ze względu na brzydką pogodę, ustczanie nie przeszli procesyjnie do portu, ale modlili się Koronką w kościele wypraszając odpust zupełny dla polecanych Bogu. Ostatnią dziesiątkę zmówili przy krzyżu na przykościelnym placu. Tam też ustawili przyniesione ze sobą znicze.
Pani Ewa zapaliła światełko dla męża.
- 27 lat temu wyszedł po prostu do pracy. Nie wrócił już z morza. W Ustce bardzo wiele osób ma kogoś bliskiego związanego z morzem, na którego szczęśliwy powrót czeka, modli się tu, na brzegu, o jego bezpieczeństwo. Ale i wiele z osób, które uczestniczą mają kogo wspominać i za kogo się modlić - przyznaje Ewa Pawłyszyn.
- Nie mam wątpliwości, że wielu z nich mogłoby zawołać „Jedni rozbici na dnie morskim giną, drudzy do Ciebie po ratunek płyną” - kiwa głową Barbara Krzywoszyńska, cytując słowa chętnie śpiewanej nie tylko w usteckich kościołach pieśni. Pani doktor nikogo na morzu bliskiego nie straciła, ale czuje się w obowiązku prosić za nimi.
- Ustka jest portem od 1337 r. Przez te lata z pewnością wielu jej mieszkańców zginęło w morskich odmętach. Powierzam Panu Bogu ich wszystkich - dodaje.