Bp Edward Dajczak przewodniczył Pasterce w sanktuarium św. Józefa w Słupsku. W homilii zwrócił uwagę na widoczne w wydarzeniu Bożego Narodzenia przejawy pokory Boga i pychy człowieka.
Opisując okoliczności, w których dokonało się narodzenie Chrystusa, biskup zwrócił uwagę na odwieczne plany Boga, którym nic nie może się sprzeciwić: - Syn Boży musi pochodzić z rodu Dawida i narodzić się w mieście dawidowym, Betlejem. Wszystko jest temu podporządkowane. Także rozkaz wydany przez rzymskiego cesarza (dotyczący spisu ludności) służy temu celowi. Cezar ma swoje plany, ale historię pisze Bóg. To On wylicza czas i ustala miejsce.
Biskup zwrócił uwagę na ubóstwo, które towarzyszyło przyjściu na świat Boga. Wyjaśnił, że jest ono znakiem prawdziwej wielkości, której pragnie Bóg.
- Okazuje się, że między chwałą Boga w niebiosach a prostotą serca człowieka nie ma sprzeczności. Przeciwnie, jest jedność. Natomiast kontrast między cezarem, który każe nazywać siebie bogiem i któremu wydaje się, że trzęsie światem, a sposobem, w jaki przychodzi Bóg Wszechmogący, jest ogromny - stwierdził biskup.
Tłumacząc znaczenie Bożego Narodzenia, biskup nawiązał do grzechu pierwszych rodziców z raju. - Chcieli być jak Bóg. Człowiek często dziś mówi: "Ja jestem bogiem". Wyznacza sobie prawa, moralność, uważa, że może wszystko przegłosować, mieć przekonania. Ale tego pysznego człowieka, który myśli, że bycie bogiem jest mu potrzebne do poczucia wielkości, do tego, żeby się dowartościować, spełnić, zaskakuje Bóg, który staje się człowiekiem. Człowiekowi nie wystarczyło, żeby być człowiekiem, ale Bogu to wystarczyło. Nikt nigdy człowieka tak nie dowartościował jak Bóg, który stał się człowiekiem - powiedział biskup.
Biskup przypomniał, że tylko przyjęcie przychodzącego Boga, które oznacza otwarcie się na Jego obecność także w Eucharystii, jest autentycznym i skutecznym świętowaniem Bożego Narodzenia.
Odrzucenie Boga biskup przyrównał do losu niechcianych dzieci. - Jak ten wielki świat pełen pychy obchodzi się ze słabym dzieckiem? Nie bardzo jest ono chciane. To położone w żłobie jest równie bezradne. Bóg tak właśnie przychodzi. Miejmy tę świadomość - powiedział biskup i dodał: - Bóg jednak nigdy nie wycofa się ze swojej decyzji i nie wycofa otwartości z Betlejem.
Ordynariusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej zwrócił uwagę uczestników Pasterki w Słupsku na prawdziwe świętowanie Bożego Narodzenia.
- To święto przychodzącej Miłości w wymiarze społecznym stało się jak wydmuszka. Posłuchajmy słów, które padają nieraz w środkach przekazu albo w życzeniach podczas mnożących się ostatnio spotkań opłatkowych. Czasami życzy się jeszcze świąt rodzinnych. Dobre i to. Poza tym mówi się o zdrowiu i sukcesach. A gdzie jest Bóg? Gdzie przychodzący Jezus? Idą święta, ale czego? Nie wolno powiedzieć, nie wypada. Przychodzi Bóg, Światłość świata, a my opowiadamy banały. Trzeba nam przedrzeć się przez ten bezmyślny jazgot.
Biskup wyraził nadzieję, że mimo odrzucenia Boga jest szansa, że bożonarodzeniowe orędzie dotrze także do tych, którzy już zapomnieli o jego istocie.
- Pomimo świątecznego banału wielu z tych, którym Pan Bóg przesunął się na peryferia życia, jednak bierze do ręki opłatek, czyni jakiś gest ku człowiekowi, robiąc to, może nieświadomie, w imię Boga, który stał się człowiekiem. Może w Boże Narodzenie ludzie, którzy są na co dzień otępiali i nie wyczuwają już Bożej obecności, albo się z nią nie liczą, usłyszą kolędę "Bóg się rodzi" i coś w nich zostanie? Nie lekceważmy tego. Czasami człowiek "zwabiony" tą szczególną światłością może znaleźć się w Jego obecności.