Niezłomni podzielą Czarne?

W niewielkim miasteczku w powiecie człuchowskim mógłby stanąć drugi w Polsce pomnik poświęcony żołnierzom niezłomnym poległym na Kresach. Entuzjazmu inicjatorów zdają się nie podzielać czarneńscy radni.

Bo choć głosowania nad uchwałą w sprawie pomnika zabrakło w programie sesji, nie zabrakło emocji, które pomysł postawienia monumentu już rozpala.

Co ciekawe - inaczej niż to zwykle w takich sytuacjach bywa - problemem nie są pieniądze, a kontrowersje, jakie zdaniem wiceprzewodniczącego miejskiej rady budzą żołnierze wyklęci.

- Wydawało nam się, że to będzie formalność, tymczasem okazało się, że dla polskich bohaterów może się w Czarnem miejsce nie znaleźć - mówi Mariusz Birosz, prezes Stowarzyszenia Brygada Inki z Czarnego, które razem ze Stowarzyszeniem Łagierników Żołnierzy AK oraz Solidarnością Walczącą zabiega o powstanie pomnika w miasteczku.

Wbrew oczekiwaniom głosowania nad uchwałą w sprawie pomnika zabrakło w programie dzisiejszej sesji rady  i nie udało się również poszerzyć obrad o ten punkt. Dopiero podczas wolnych wniosków radni mogli zapoznać się zarówno z pomysłem, jak i głosem rekomendujących to przedsięwzięcie. Pismo do radnych wystosował gdański oddział Instytutu Pamięci Narodowej, inicjatywę poparł wicewojewoda pomorski,  głos zabrała również mjr Stanisława Kociełowicz, łączniczka wileńskiej AK.

Zamiast głosowania wiceprzewodniczący rady zapowiedział konsultacje z mieszkańcami.

- Osobiście nie jestem za budowaniem takiego pomnika, ale jeżeli większość mieszkańców stwierdzi, że go chce - ja to uszanuję - wyjaśnia Tadeusz Żyła. Nie jest za, bo jak mówi, w Czarnem mieszkają różni ludzie. - Żołnierze Ludowego Wojska Polskiego, Gwardii Ludowej czy Batalionów Chłopskich też walczyli o Polskę. Zwykły szary żołnierz nie wiedział, czy walczy o Polskę komunistyczną czy inną. Ja szanuję wszystkich. A czasy wtedy były inne. Nie mam odwagi, żeby podejmować taką decyzję za mieszkańców. Nie chcę, żeby pomnik budził kontrowersje - mówi.

Tym bardziej, że zdaniem wiceprzewodniczącego żołnierze wyklęci już budzą w mieście kontrowersje. Zwłaszcza po grudniowym sympozjum poświęconym Danucie Siedzikównie „Ince”, które odbyło się w Czarnem.

- Pojawił się tam język nienawiści, złości. Mówiono, że esbecy i ubecy do trzeciego pokolenia powinni zginąć - podkreśla Tadeusz Żyła. Wiceprzewodniczący przyznaje, że na sympozjum nie był, ale dowiedział się tego z relacji osób trzecich. Podzielił się nią z „Dziennikiem Bałtyckim”, który wypowiedź wiceprzewodniczącego opublikował nw dzisiejszym wydaniu. To z kolei wywołało zdecydowany sprzeciw i oświadczenie gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Pierwszy pomnik poświęcony żołnierzom Polski Podziemnej poległym na Kresach II Rzeczypospolitej w walce z Sowietami w latach 1944-1954 znajduje się w części wschodniej Polski, w Augustowie. Drugi ma powstać na zachód od Wisły. Lokalizacja w Czarnem to owoc rozmaitych działań podejmowanych Stowarzyszenie Brygada Inki w Polsce, na Litwie i na Białorusi.

Wiceprzewodniczący czarneńskiej rady jest pewien, że konsultacje społeczne mogłyby się zakończyć nawet w przeciągu jednego miesiąca i zapewnia, że będzie zabiegał u burmistrza miasta o jak najszybsze załatwienie sprawy. Inicjatorzy uczczenia żołnierzy niezłomnych obawiają się jednak, że konsultacje mają służyć jednie odłożeniu w czasie na tak długo, jak się da sprawy pomnika i są obliczone na to, że cały projekt upadnie.

- Jeśli nasi radni nie są w stanie podjąć decyzji, to stu burmistrzów zachodniej Polski będzie się biło o ten pomnik. A my stracimy dużą szansę - nie kryje rozgoryczenia Mariusz Birosz.

Więcej o pomniku i kontrowersjach wokół inicjatywy w kolejnym wydaniu papierowym Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego. 

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..