Z czasem zmienia się także sposób, w jaki go przeżywamy. Dla Dariusza Szutowicza stał się czasem duchowej radości, dla jego żony Joanny impulsem do głębszej modlitwy.
Joanna i Dariusz Szutowiczowie z Koszalina przyznają zgodnie: na ten czas, a zwłaszcza wieńczące go Triduum Paschalne, czekają cały rok. Przez lata ten okres liturgiczny zmieniał ich dom: gasł telewizor, na półkach stawały skarbonki na jałmużnę wielkopostną, robiono skromniejsze zakupy.
Do wyniesionych z rodzinnych domów tradycji – poszczenia, jałmużny i uczestnictwa w nabożeństwach pasyjnych, dołożyli własne, będące efektem ich osobistego dojrzewania w wierze: poświęcania więcej czasu na głębszą modlitwę osobistą. – Wielki Post motywuje mnie do przemiany wewnętrznej i głębszej modlitwy, bo zatrzymuje przy refleksji: ku czemu zmierzam? – mówi p. Joanna.
Dariusz Szutowicz w Wielkim Poście zmienia swoje zwyczaje: wstaje wcześniej niż zazwyczaj, by o 5.45 modlić się jutrznią w kościele parafialnym. Codziennie. - To nie jest trudne, wystarczy raz zacząć – zachęca. Zamiast, jak przed laty, na postanowieniach wielkopostnych, skupia się na codziennym rozważaniu słowa Bożego, odmawianiu liturgii godzin, lekturze ojców Kościoła. To całkowicie przewróciło jego myślenie. – Nie koncentruję się już, jak dawniej, na cierpieniu Pana Jezusa, raczej dostrzegam miłosierdzie Boga i adoruję zwycięstwo Jezusa nad śmiercią – wyznaje p. Dariusz. A jego żona dodaje: – Z biegiem lat zrozumieliśmy, że w tym wszystkim chodzi głównie o przygotowanie do Wielkanocy.
W miarę zbliżania się do niej, Szutowiczowie coraz więcej czasu spędzają w kościele parafialnym – najpierw żeby zaplanować obchody Wielkiego Tygodnia i podzielić się obowiązkami z innymi parafianami. Potem, by to wszystko zrealizować. Bywały lata, że zaangażowana była cała rodzina: jedni ćwiczyli śpiew w parafialnej scholi, inni – porządek służby liturgicznej przy ołtarzu; sprzątali kościół, dekorowali go kwiatami, pichcili potrawy na agapę. – To jest także okazja do zawiązywania więzi w ramach wspólnoty parafialnej, bo choć jesteśmy z różnych wspólnot, widzimy, że zależymy od siebie i że możemy na siebie liczyć – wyjaśnia p. Joanna.