Przed rokiem ruszyli po raz pierwszy. W sierpniu po raz drugi i po 10 kilometrach zrezygnowali z dalszego marszu. Tym razem dotrwali do końca. Otrzymali łaskę spokoju serca.
Na pierwszy lokalny ekstremalny wyczyn boboliczanie zdobyli się przed rokiem. W Nocnej Drodze Krzyżowej wzięło wówczas udział 80 osób, w tym kobiety z dziećmi oraz osoby starsze. Następny wymarsz zaplanowano na wakacje, ale tę ekstremalną nocną wędrówkę przerwano ze względu na szalejącą burzę.
W II Bobolicką Nocną Drogę Krzyżową wyruszyło 23 marca br. 30 pątników, w tym kilka osób po raz pierwszy. Potrzebowali 10 godzin, by w skupieniu i ciszy pokonać 30-kilometrowy odcinek. Towarzyszyły im duchowe rozważania prowadzone przez ks. Dariusza Kasińskiego.
- Każdy miał okazję w tym czasie zajrzeć głęboko w siebie, porozmawiać ze sobą, popróbować na nowo poukładać swoje życie, a przede wszystkim porozmawiać z samym Panem Jezusem - relacjonuje Jan Rewkowski, inicjator bobolickich nocnych marszów. Jak podkreśla, trasa przemarszu była urozmaicona, miejscami zaśnieżona, wiodła drogami gruntowymi, asfaltem i przez las.
J. Rewkowski jest pod wrażeniem ciszy i modlitewnego ducha wyprawy. - Na naszą grupę wylał się strumień łaski, to można było odczuć po wielkim spokoju serca w czasie tej wędrówki, pomimo bólu nóg i ogromnego zmęczenia na ostatnim odcinku.
Tak bezpieczna i spokojna droga była możliwa m.in. dzięki zaangażowaniu Anny i Sebastiana Pawlików - załogi pogotowia ratunkowego, która nie tylko zabezpieczała trasę i czuwała nad kondycją uczestników, ale także modliła się z uczestnikami na poszczególnych stacjach.