DPS w Bobolicach, prowadzony od początku przez siostry pallotynki, świętuje 60. urodziny. - To naprawdę jest dom, nie zakład pracy - mówi jedna z rehabilitantek.
W bobolickiej placówce mieszka obecnie 65 osób: kobiet w wieku od 12 do 70 lat, w różnym stopniu upośledzonych intelektualnie i fizycznie. Zajmuje się nimi ok. 50 pracowników, wśród których jest 8 sióstr pallotynek (siostry prowadzą administrację oraz pracują bezpośrednio z chorymi: na grupach, jako pielęgniarki oraz jedna z nich jako psycholog).
Oprócz profesjonalnej opieki medycznej, rehabilitacji, zajęć terapeutycznych czy też pomocy w zwykłych codziennych czynnościach mieszkanki DPS mogą liczyć na coś więcej.
- Naszym zadaniem jest tworzenie domu - podsumowuje cel istnienia placówki s. Magdalena Szymczak, wieloletnia dyrektorka DPS w Bobolicach, a obecnie wikaria prowincjalna sióstr pallotynek.
- Kochamy ten dom, bo tutaj nikt nie czuje się odrzucony - stwierdza Dorota, jedna z mieszkanek. - Tworzymy tutaj jedną wspólną rodzinę - dodaje.
Jej zdanie potwierdza jedna z rehabilitantek. - To jest coś więcej niż praca. Cieszę się, że mogę uczestniczyć w życiu naszych mieszkanek. To tutaj odkryłam, że chcę być rehabilitantką - mówi Dorota Piskorowska.
Jak zauważa s. Magdalena Szymczak, praca w DPS w kategoriach współczesnego świata nie jest pracą wymarzoną. Daje ona jednak coś, czego wiele innych zajęć dać nie jest w stanie.
- Przypomina mi się wydarzenia sprzed lat. Jedna pani znalazła lepszą pracę i opuściła nasz dom. Mieszkała 30 kilometrów od Bobolic. Dojeżdżała do nas na kilka godzin, nie ze względów finansowych, bo w ogóle jej się to nie opłacało, ale decydowała się na to, bo jak mówiła, czuła się potrzebna. Człowiekowi dzisiaj brakuje tego, żeby czuć się potrzebnym. ważnym dla kogoś, oczekiwanym. Ludzie w wielu zawodach tego nie doświadczają. Idą do pracy i po prostu coś robią. U nas wchodzi się do domu i słyszy się: "Dobrze, że jesteś. Czekaliśmy na ciebie" - mówi s. Magdalena.
W placówce są też osoby wymagające kompleksowej opieki 24 godziny na dobę ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Spośród pracowników DPS zrodziły się także powołania zakonne. - Aktualnie mamy 3 siostry, który pochodzą z Bobolic, a które w tym domu krócej lub dłużej pracowały. W zeszłym roku też zrodziło się powołanie z naszego domu. Jedna z rehabilitantek zdecydowała się wstąpić do sióstr zawierzenia.
Mszy św. jubileuszowej przewodniczył bp Edward Dajczak. W homilii pasterz diecezji zwrócił uwagę na niematerialny wymiar tego typu placówek.
- Administracja i struktura są ważne, ale trudno byłoby wyobrazić sobie to miejsce bez miłości miłosiernej, bez tej jedynej relacji, którą odbierają tutejsi mieszkańcy. Ważne są takie miejsca, gdzie człowiek potraktowany jest jak człowiek. Dziękuję wszystkim, którzy przez 60 lat istnienia tej placówki zostawili w niej swoje serce. Niech przez następne lata ten dom będzie budowany miłością. Bo każdy dom potrzebuje przede wszystkim serca. Domy najpiękniej wyposażone, najbogatsze, ale bez miłości, nie są domami - mówił biskup.
Na uroczystości jubileuszowej obecni byli przedstawiciele władz samorządowych z Dariuszem Kalinowskim, wicestarostą koszalińskim na czele oraz z władzami gminy reprezentowanymi przez panią burmistrz Mieczysławę Brzozę. Byli także dyrektorzy placówek niosących pomoc potrzebującym z powiatu koszalińskiego. Eucharystię koncelebrował z biskupem ks. Ryszard Baran, miejscowy proboszcz oraz dziekan bobolickiego dekanatu.
Z okazji jubileusz placówka otrzymała srebrną odznakę Gryfa Zachodniopomorskiego.
Dom Pomocy Społecznej w Bobolicach został otwarty 27 lipca 1958 roku. Obecnie dyrektorką placówki jest s. Agnieszka Gąsiorowska.
Bobolice, 14 czerwca: Msza św. sprawowana była przed budynkiem, w którym mieści się DPS ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość