W świecie zubożonym o święta i chwile święte Kaszubi wnieśli radość i modlitwę na świętą Górę Polanowską. I zażyli tabaki.
Przybyły ich setki, bo choć IV Odpust Kaszubski zorganizowany 16 czerwca na Górze Polanowskiej to impreza młoda, nie mogło ich tu nie być. Stefania Kordej z Kartuz od 4 lat stara się, by coraz więcej jej krajan dowiedziało się o kaszubskich dziejach Góry Polanowskiej i udaje jej się to - w tym roku namówiła na przyjazd 40 osób.
- To dopiero czwarta taka pielgrzymka, a z każdym rokiem przyjeżdża nas tu coraz więcej - powiedziała. - Święta Góra Polanowska to jest miejsce, które nie jest nam obojętne. Trudno, by nas tu dziś nie było, byśmy nie pomagali w tym niezwykłym spotkaniu Kaszubów.
Zanim wspięli się na górę, pielgrzymi zebrali się przy figurze św. Ottona w Polanowie. Sygnałem rozpoczęcia świętowania tak daleko na zachód od stolicy Kaszub był hejnał odegrany na bazunach. W tym roku po raz pierwszy pielgrzymkę rozpoczął taniec świętych obrazów. U stóp figury św. Ottona w Polanowie zatańczyły feretrony z wizerunkiem Matki Bożej z Kartuz oraz św. Józefa z Przodkowa. Zebrani podziwiali sprawność 4-osobowych zespołów, które ten taniec animowały - dwustronne obrazy z gracją skłaniały się, obracały, tańczyły. - Ponoć ta konstrukcja waży 98 kg, nie sprawdzałam tego, ale jest naprawdę ciężki - powiedziała Elżbieta Kowalewska, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego z Kartuz, animatorka jednego z tańców.
Następnie pielgrzymi ruszyli w drogę z hymnem Matki Bożej Bramy Niebios (a potem Różańcem) na ustach. Prowadziła ich bryczka z wizerunkiem Matki Bożej Nadziei z sanktuarium w Gdyni, podtrzymywana przez franciszkanów z Kenii.
Mszy św. w kaplicy Matki Bożej Bramy Niebios przewodniczył bp Edward Dajczak. Prosząc o błogosławieństwo dla kaszubskiego ludu Pomorza, biskup podkreślił znaczenie pomorskich wzgórz, na których od wieków czczona była Matka Boża. Wśród świętych gór, na których już istnieją chrześcijańskie miejsca kultu - Góry Chełmskiej i Polanowskiej - brakuje, jak powiedział, jeszcze góry Rowokół.
O tworzenie właśnie takich miejsc, w których Boga można przeżywać i dotykać, gospodarz diecezji upomniał się w kazaniu. - Nie na darmo neopogańskie kraje, które wycinają krzyże i zamykają kościoły (często dlatego, że są puste), są tragicznym znakiem tego, że Ewangelia, która tu była wszczepiona, w sercach ludzi obumarła - powiedział z goryczą.
Za Mercierem Pascalem, autorem "Nocnego pociągu do Lizbony", biskup uświadamiał słuchaczom, że pragnienie życia pośród miejsc kultu chrześcijańskiego jest wpisane w serca Europejczyków. - Zamyśleni nad tym miejscem, gdzie króluje Maryja, Pani Pomorza i Brama Niebios, te słowa powinny zabrzmieć: "Nie chcę żyć w świecie bez katedr, potrzebuję ich piękna i majestatu. Potrzebuję ich przeciw pospolitości tego świata" - mówił.
- Może za bardzo się oswoiliśmy z tym, że w miejscowościach są kościoły, wieże, że są wzgórza. Wszystko jest takie oczywiste. Ale gdy się staje zbyt oczywiste, to staje się płytkie, przestaje wołać, przestaje niepokoić. Ta wielość bodźców docierająca do nas ze wszystkich stron czyni wszystko powszednim. Nie ma już świąt, nie ma chwil świętych. Potrzeba ich nam jak powietrza. Tak się gubią ludzie. Tak człowiek staje się kimś przeciętnym - podsumował biskup Dajczak, pozostawiając uczestników Odpustu Kaszubskiego z pytaniem: "Kim powinniśmy być wobec Boga Stwórcy, który nas poszukuje?".
Kilka godzin świętowania było okazją do prezentacji kaszubskiej kultury, strojów, języka, kuchni i muzyki. W tym duchu delegacja Kaszubów wręczyła bp. Dajczakowi jako gospodarzowi ziem, na których odradzają się kaszubskie tradycje, atrybut mężczyzn z Kaszub, czyli tabakierę. A także zachęciła biskupa, by zażył tabaki, którą od wieków zażywał pospołu i pan, i chłop, i ksiądz.