Dokonał go bp Edward Dajczak podczas uroczystej Mszy św. w kościele pw. św. Maksymiliana w Słupsku.
Słowa aktu zawierzenia biskup odczytał na zakończenie Mszy św., klęcząc przed relikwiami męczennika z Auschwitz, który jest jednym z patronów diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
W homilii biskup zwrócił uwagę na skuteczność przekazu Ewangelii, która wynika nie z samego głoszenia jej słowami, ale z osobistego świadectwa. Przypomniał, że taką logikę ewangelizacji pokazał sam Bóg w tajemnicy wcielenia.
- W Jezusie Chrystusie Bóg stał się dotykalny. Pokazał się jak nigdy przedtem. Jezus nie był tylko przekazem, informacją, ale Kimś, kto odkrył Boską twarz w sposób najpiękniejszy - mówił biskup.
Ordynariusz diecezji wzywał słuchaczy do głoszenia Dobrej Nowiny sobą, swoim własnym życiem.
- W czasach, kiedy spotykamy się z programową walką z Ewangelią, chcielibyśmy zatrzymać się w kościele na odprawianiu kolejnych nabożeństw. Także taka uroczystość, jak ta dzisiejsza, nie jest tylko dla samego odprawienia. Ona jest pytaniem Boga o mnie - biskupa, prezbitera, matkę, ojca, babcię, dziadka, człowieka, który siebie nazywa uczniem Jezusa. To pytanie brzmi: "Czy na mojej twarzy i rękach jest widoczna Ewangelia miłości? Czy ktoś, także tutaj, w Słupsku, rozpozna we mnie ucznia Jezusa?" - pytał biskup.
Wspomniał o trudnej sytuacji Kościoła w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Mówił o dużej liczbie ochrzczonych, którzy odeszli od Boga i choć niejednokrotnie do swojej parafii mają bardzo blisko, nie chcą mieć z nią wiele wspólnego. - Nie mówimy jednak o tym po to, żeby lamentować nad tymi, których z nami już nie ma, choć nie może nam przestać zależeć na ich zbawieniu - stwierdził biskup, zachęcając zgromadzonych w słupskiej świątyni do refleksji raczej nad własną postawą.
- Ewangelia nam się rozmywa. Pan Bóg jest ewentualnie po to, żeby nam zapewnić osłonę. Jeśli nie robi, w naszym przekonaniu, wystarczająco dużo, staje się pierwszym oskarżonym. Odwróciliśmy kolejność - to Bóg ma być dla nas, a nie my dla Boga; tworzymy Boga według naszego myślenia, a nie nasze myślenie według Boga. Dlatego nasze myślenie przestaje być ewangeliczne. Staje się jakąś mieszanką różnych sączonych nam poglądów i Ewangelii. Nie wolno nam tego nie widzieć - mówił.
Biskup przywołał postać św. Maksymiliana jako wzór ewangelizatora własną postawą. - Upływające lata nie zmniejszają zdumienia nad tym, czego on dokonał. Oddał życie za nieznanego sobie człowieka. Zgodził się na okrutną śmierć - mówił biskup, podkreślając, że choć święty franciszkanin spotkał się z nienawiścią wobec siebie, nigdy nie odpowiedział tym samym, ale wręcz przeciwnie - ofiarą z siebie.
- Świat nas też nienawidzi, ale my poznaliśmy Miłość. Nienawidzić nas to tragiczna sprawa tego świata, ale każdy, kto nie kocha swojego brata, nie może być uczniem Jezusa. To jest przesłanie do nas, uczestników dzisiejszej uroczystości, w której czcimy tego zdumiewającego świętego.
Biskup zauważył, że do takiego głoszenia Ewangelii - własnym przykładem i bez nienawiści do tych, którzy z Ewangelią walczą - potrzeba ludzi "powtórnie nawróconych", którzy codziennie, świadomie odnawiają w sobie życie Boże, zapoczątkowane na chrzcie św., który dla ucznia-misjonarza nie może pozostać jedynie wydarzeniem z odległej przeszłości.
- Powierzmy św. Maksymilianowi naszą diecezję, naszych braci i nasze siostry, którzy spoganieli. Ale nie róbmy tego z pozycji tych porządnych, ale pokornie - zakończył biskup.
Słowa aktu zawierzenia diecezji i synodu św. Maksymilianowi zostały także rozesłane do innych parafii.